Niewiele trzeba, żebym zastrzygła uszami z ciekawości. Dwa słowa i już chcę to zobaczyć: Jane Foster!
Jej bloga mam w obserwowanych od zawsze, jej projekty mi się śnią, marzę o takich samych sandałach Swedish Hasbeens, jakie ona ma i w ogóle cud, miód i orzeszki dla nigdy-do-końca-nie-dorastających ;)

Czasem się zastanawiam, czy otaczanie się własnymi projektami i pracami to objaw narcyzmu?
Chyba jednak nie: jeśli lubimy to, co robimy, jest to wyrażanie siebie, to dlaczego mamy to chować po szufladach i udawać, że tego u nas nie ma?
Jeśli dodamy do tego fakt, że nasza twórczość nastraja pozytywnie, optymistycznie i radośnie, no to już w ogóle nie ma o czym mówić. Nie można odmawiać sobie przyjemności :)

P. S. A propos przyjemności, zajrzyjcie tu:
Wczoraj miałam pozornie niefajny dzień (lekarz, kolejne antybiotyki, zgubiona karta płatnicza, bieg po nią i bąbel na stopie - na szczęście się znalazła) i stwierdziłam, że zacznę to wyzwanie od poniedziałku. I wtedy mnie olśniło, że nie, że właśnie w taki niedobry dzień warto zapisać sobie coś po stronie plusów, warto tego nie przegapić.
I wiecie co? Zapisałam aż 4 rzeczy!!! :D

Ok, wracam do tematu. Mieszkanie Jane to czysta radość i przyjemność. Zero glamouru, sama zabawa!
Na tle bieli i naturalnego, jasnego drewna króluje kolor i wzór. Jest wygodny taras i piękna biała kuchnia szczodrze uzupełniona kolorem. Nie brakuje mebli i dodatków vintage z ulubionego przeze mnie okresu (lata 50-60-70) oraz mnóstwa porcelany i dekoracji spod znaku skandynawskiego wzornictwa.
Kolory to żadne tam delikatne, cukierkowe pastele, a wzory to bynajmniej nie romantyczne łączki i bukieciki.
Konkretne, soczyste i żywe kolory plus zdecydowany miks wzorów nawiązujących do stylistyki retro-modern.
Pracownia Jane jest częścią tego wnętrza. Wystarczy popatrzeć na to pomieszczenie i już wiadomo, że ta kobieta się nie obija, a robota pali jej się w rękach. Kreatywnie na maksa! :D

Wnętrze jest jasne i - pomimo nagromadzenia w nim sporej kolekcji bibelotów - nie wydaje mi się zagracone. Raczej zaprasza do wygodnego rozparcia się na kanapie i badania z uśmiechem tych wszystkich radosnych szczegółów.

Ja mogę zamieszkać u Jane choćby teraz!



Źródło: ikeafamilylive.com
 
 
Pucio!
Wasza fu

*I*
V
 


16 komentarzy

  1. Świetne wnętrze! Ile tu kolorów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można pomyśleć, że oczopląs gotowy, ale moim zdaniem niekoniecznie ;)

      Usuń
  2. O Boshe, to jest piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Tak :)
      Tylko czy z takiego domu w ogóle się chce wychodzić???

      Usuń
  4. mam taki stol jak ona!!!! ale pozytywne wnetrza lykam wszystko,szczegolnie kolorowe tkaniny utkwily mi w oku:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to stołu zazdraszczam ;) A tkaniny wspaniałe...

      Usuń
  5. Ależ to wnętrze jest "moje"! Przeprowadzam się choćby dziś ;) ach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm czy my już kiedyś przypadkiem nie deklarowałyśmy, że się do innego domu możemy z miejsca wprowadzić? ;D

      Usuń
  6. Widziałam już wcześniej, ale chętnie jeszcze raz obejrzałam każde zdjęcie, uśmiechając się na sam widok tych wzorów. Bardzo optymistycznie i w moim guście. Zwłaszcza te "starocie".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. ja też mogłaby się wrowadzić choćby dziś! Wspaniałe wnętrze

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty patrz, kobiety nie znałam ale zdjęcie (1) rozpoznałam natychmiast, bo bardzo kojarzy mi się z naszym wyjściem na ogród. Nie tak jasno i szeroko jak u niej ale coś jest tam takiego... no niewiem co, ale jest:) A tak wogóle to przyszedł katalog ikea i jak się zaczęłam zastanawiać to wychodzi że od grudnia nie byliśmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to możesz sobie zapisać, że nie jesteś uzależniona od Ikei ;))) Chwalebne!
      Ja bym pewnie była, ale nie ma Ikei w moim mieście-grajdołku...

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. Każdy komentarz jest mądry i potrzebny! Kocham komentarze!!! ;D

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Instagram