krzyżyk (nie) na drogę
niedziela, 30 października 2016koło już też podobno odkryto.
przechlapane.
wszyscy maja w domu jakiś krzyżyk, a niektórzy to i ze sto.
moja wielce oświecona teoria jest taka, że w czasach
obrazkowości,
ikonkowatości,
emojiwatości,
piktogramatości
i w ogóle nie-czytowatości,
zwykły krzyżyk powie więcej, niż górnolotna lub arcyzabawna sentencja,
choćby ją wypisać najnowszymi trendami w typografii na czerpanym papierze
i oprawić w ramę odziedziczoną po arystokratycznej babci.
krzyżyk powie chociażby: tak, Eugeniuszu, odnajduję się w trendach w interiordizajnie, zwłaszcza skandynawskich bynajmniej.
nie ma co się dąsać na rzeczywistość. trzeba robić swoje (czyli ja np. nadal będę czytać) i lubić swoje.
a tak się składa, że krzyżyki lubię i Eugeniusz może mi naskoczyć.
jeszcze swojego krzyżyka nie mam, ale chyba będę miała, bo przecież to można lakierem do paznokci (czarnym) albo korektorem biurowym (białym), używanym gęsto do korespondencji z urzędem skarbowym zrobić.
na stole lub na czole.
czas na krzyżowy ogień inspiracji:
no dobra i...
(jak ma w zwyczaju w połowie mojego zdania mówić mój tatuś)
...cześć!
:-D
xoxo
Wasza fu