Od czego zaczynam dzień
środa, 16 lipca 2014
W tygodniu zazwyczaj uprawiam coś, co nazywam poranną
gonitwą.
Trzeba być na czas w pracy i nie wypada spóźniać się 5 dni w
tygodniu ;) A lubię rano pospać, poprzeciągać się, odkładać 3 razy decyzję o
postawieniu stopy na podłodze… Ech :)
I jak już wstanę, to mam wyliczony czas na każdą poranną
czynność. Takich poranków nie lubię.
Na szczęście są poranki weekendowe, świąteczne i urlopowe.
Wtedy wszystko wolno, a nie, że coś trzeba teraz, już.
Lubię zjeść wymyślne śniadanie z M. (poranna gonitwa niezbyt
pozwala na kulinarną kreatywność), zafundować sobie przedłużoną beauty-sesję w
łazience, wypić późną kawę.
Właśnie zaraz po śniadaniu zaczyna się to, co najlepsze w
leniwym poranku, czyli czas tylko dla mnie.
Zazwyczaj do tej kawy lubię poczytać albo pobuszować w sieci
w poszukiwaniu inspiracji albo okazji zakupowych. Głównie domowych albo
książkowych, bo jakoś ciuchy nadal wolę kupować w sklepach stacjonarnych (ach,
ta moja „wymagająca” sylwetka, hehe!).
Jest kilka przedmiotów (głównie są to moje poszukiwania porcelanowe),
których dostępność i ceny sprawdzam kilka razy w tygodniu. Ale nie samym
Marimekko czy Rorstrandem człowiek żyje ;) Jak jest dobra okazja, to warto
kupić nową poduchę, plakat czy choćby sadzonkę. Przecież takich dekoracji i
życio-umilaczy nigdy nie za wiele!
I tu od pewnego czasu najlepiej sprawdza się portal, który
na pewno dobrze znacie, czyli
Wciąż na sesję foto czeka przepięknej urody poduszka TAJWood & Scherer, którą udało mi się na Westwing upolować i którą nie mogę
nacieszyć oczu :)
Ale to dopiero jak Bazylia wydobrzeje i będę mogła bez wyrzutów sumienia przegonić ją z kanapy. Na razie kanapa cała obłożona jest kocykami (albo i nie, gdy Bazylia sobie nie życzy) i nazywa się sanatorium ;)
Ale to dopiero jak Bazylia wydobrzeje i będę mogła bez wyrzutów sumienia przegonić ją z kanapy. Na razie kanapa cała obłożona jest kocykami (albo i nie, gdy Bazylia sobie nie życzy) i nazywa się sanatorium ;)
Poduszka już prosi się o towarzystwo, a ja tymczasem
upatrzyłam kilka domowych piękności na Westwing, które bardzo chętnie
przygarnęłabym do siebie ;)
Pogrupowałam je w 3 kategorie, bo to, co mam w domu i od czego staram się nie zwariować, lubię zostawić w domu, a np. w domku na działce pozwalam sobie na więcej szaleństwa, luźniejszy styl i bardziej "wiejskie" dekoracje.
Nie mówiąc już o pikniku, który z definicji (dla mnie) powinien być szalonym świętem radości ;)
Do domu - dyskretnie, prosto, skandynawsko:
Źródło: Westwing
Na działkę - lekko, ekologicznie, coastal:
Źródło: Westwing
Na piknik - radośnie, kolorowo, etnicznie:
Źródło: Westwing
Lista zakupowych chciejstw trochę mi się przez te poranki wydłuża, ale i ciekawych wnętrzarskich inspiracji mi ostatnio dzięki nim nie brakuje :)
no kochana! więcej takich poranków i inspiracji :)
OdpowiedzUsuńO właśnie! Ideałem byłaby chyba dla mnie praca z domu codziennie, a nie tylko raz na jakiś czas ;)
UsuńDzięki!