Gdzie kot mieszka z pandą a królik z jamnikiem
piątek, 23 sierpnia 2013
Niewiele trzeba, żebym zastrzygła uszami z ciekawości. Dwa słowa i już chcę to zobaczyć: Jane Foster!
Jej bloga mam w obserwowanych od zawsze, jej projekty mi się śnią, marzę o takich samych sandałach Swedish Hasbeens, jakie ona ma i w ogóle cud, miód i orzeszki dla nigdy-do-końca-nie-dorastających ;)
Czasem się zastanawiam, czy otaczanie się własnymi projektami i pracami to objaw narcyzmu?
Chyba jednak nie: jeśli lubimy to, co robimy, jest to wyrażanie siebie, to dlaczego mamy to chować po szufladach i udawać, że tego u nas nie ma?
Jeśli dodamy do tego fakt, że nasza twórczość nastraja pozytywnie, optymistycznie i radośnie, no to już w ogóle nie ma o czym mówić. Nie można odmawiać sobie przyjemności :)
P. S. A propos przyjemności, zajrzyjcie tu:
Wczoraj miałam pozornie niefajny dzień (lekarz, kolejne antybiotyki, zgubiona karta płatnicza, bieg po nią i bąbel na stopie - na szczęście się znalazła) i stwierdziłam, że zacznę to wyzwanie od poniedziałku. I wtedy mnie olśniło, że nie, że właśnie w taki niedobry dzień warto zapisać sobie coś po stronie plusów, warto tego nie przegapić.
I wiecie co? Zapisałam aż 4 rzeczy!!! :D
Ok, wracam do tematu. Mieszkanie Jane to czysta radość i przyjemność. Zero glamouru, sama zabawa!
Na tle bieli i naturalnego, jasnego drewna króluje kolor i wzór. Jest wygodny taras i piękna biała kuchnia szczodrze uzupełniona kolorem. Nie brakuje mebli i dodatków vintage z ulubionego przeze mnie okresu (lata 50-60-70) oraz mnóstwa porcelany i dekoracji spod znaku skandynawskiego wzornictwa.
Kolory to żadne tam delikatne, cukierkowe pastele, a wzory to bynajmniej nie romantyczne łączki i bukieciki.
Konkretne, soczyste i żywe kolory plus zdecydowany miks wzorów nawiązujących do stylistyki retro-modern.
Pracownia Jane jest częścią tego wnętrza. Wystarczy popatrzeć na to pomieszczenie i już wiadomo, że ta kobieta się nie obija, a robota pali jej się w rękach. Kreatywnie na maksa! :D
Wnętrze jest jasne i - pomimo nagromadzenia w nim sporej kolekcji bibelotów - nie wydaje mi się zagracone. Raczej zaprasza do wygodnego rozparcia się na kanapie i badania z uśmiechem tych wszystkich radosnych szczegółów.
Ja mogę zamieszkać u Jane choćby teraz!
Źródło: ikeafamilylive.com
Pucio!
Wasza fu
*I*
V
Świetne wnętrze! Ile tu kolorów ;)
OdpowiedzUsuńMożna pomyśleć, że oczopląs gotowy, ale moim zdaniem niekoniecznie ;)
UsuńO Boshe, to jest piękne :)
OdpowiedzUsuń:D
Usuńdom pelen optymizmu...::))
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńTylko czy z takiego domu w ogóle się chce wychodzić???
mam taki stol jak ona!!!! ale pozytywne wnetrza lykam wszystko,szczegolnie kolorowe tkaniny utkwily mi w oku:P
OdpowiedzUsuńNo to stołu zazdraszczam ;) A tkaniny wspaniałe...
UsuńAleż to wnętrze jest "moje"! Przeprowadzam się choćby dziś ;) ach!
OdpowiedzUsuńHm czy my już kiedyś przypadkiem nie deklarowałyśmy, że się do innego domu możemy z miejsca wprowadzić? ;D
UsuńWidziałam już wcześniej, ale chętnie jeszcze raz obejrzałam każde zdjęcie, uśmiechając się na sam widok tych wzorów. Bardzo optymistycznie i w moim guście. Zwłaszcza te "starocie".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Też się do tych zdjęć uśmiecham :)
Usuńja też mogłaby się wrowadzić choćby dziś! Wspaniałe wnętrze
OdpowiedzUsuńCiasno się zaczyna robić ;)))
UsuńTy patrz, kobiety nie znałam ale zdjęcie (1) rozpoznałam natychmiast, bo bardzo kojarzy mi się z naszym wyjściem na ogród. Nie tak jasno i szeroko jak u niej ale coś jest tam takiego... no niewiem co, ale jest:) A tak wogóle to przyszedł katalog ikea i jak się zaczęłam zastanawiać to wychodzi że od grudnia nie byliśmy.
OdpowiedzUsuńO, to możesz sobie zapisać, że nie jesteś uzależniona od Ikei ;))) Chwalebne!
UsuńJa bym pewnie była, ale nie ma Ikei w moim mieście-grajdołku...