Idę dalej, niż zapowiada tytuł tego wpisu.
Gdzie? A do Nowej Zelandii!

Miło jest wejść z szarugi i z kapiącego nam z nieba na nosy niewiadomoczego w jakieś ciepłe, przyjazne, kolorowe, pozytywne miejsce. Oj, miło.
Najlepiej, żeby był to własny domek, ale nie samymi kapciami człowiek żyje!

Czasem dobrze jest wejść do zacisznej księgarni, uroczej kafejki, pachnącej herbaciarni lub choćby do sklepiku, który z daleka do nas popiskuje: hej, jestem fajny, cho no tu! ;-)

Tu bym weszła chętnie. Tylko najpierw muszę ustrzelić jakieś tanie bilety na Nową Zelandię ;-)

Sklep projektantki Alex Fulton. Hm, wypada napisać "designerki"?

Zachwycił mnie i od razu wlazłam w wersję online, żeby zobaczyć, za ile da się tam kupić WSZYSTKO OD RAZU, hihihi.
I nie wiem, bo oferta w sieci baaaardzo okrojona.
Ciekawe dlaczego, bo chętnie bym tam zbankrutowała.

Ale to chyba dobrze, że po odwiedzinach online mam trochę pytań do właścicielki?

I dobrze mi się robi od tych zdjęć na sercu w te szare, szare dni.
















Zdjęcia ze strony: homestyle.co.nz

A tu znajdziecie sklep: alexfultondesign 


2 komentarze

Dziękuję za każdy komentarz. Każdy komentarz jest mądry i potrzebny! Kocham komentarze!!! ;D

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Instagram