2011 w obrazkach
niedziela, 8 stycznia 2012Tak jak obiecałam - mój rok 2011 w obrazkach.
Nie będą to zdjęcia z wypraw czy wydarzeń, nie będą to zdjęcia mojej facjaty na tle piramid albo nowego BMW :F
2011, jak żaden rok przedtem, obrodził u mnie w książki z obrazkami. Zazwyczaj skupiam się na czytadłach, od czasu do czasu pozwalając sobie na jakieś albumowe szaleństwo. Kwestia kasy i wyboru czegoś do czytania, w miejsce czegoś do podziwiania, prawie zawsze. Ale tych cudeniek nie mogłam przegapić, przy czym nie wszystkie zostały wydane w 2011, niektóre nawet w 2007, ale ja je poznałam dopiero teraz.
Już w styczniu bardzo mocno zapragnęłam pewnej "cegły". Po prostu się do niej paliłam. I jak tylko poczta mi ją łaskawie dostarczyła (tzn. dostarczyła mi awizo, na którym była ręczna adnotacja "Przesyłka za ciężka"), wtopiłam w nią całkowicie.
Przez laików chwalona za przybliżenie im świata i dokonań polskiego street artu (nie tylko graffiti!), przez znawców lekko ganiona za powierzchowność i takie, a nie inne wybory autorów. Dla mnie objawienie i zaproszenie. No i od roku przemierzam nasze ulice z szerzej otwartymi oczami :)
POLSKI STREET ART
red. Elżbieta Dymna i Marcin Rutkiewicz
red. Elżbieta Dymna i Marcin Rutkiewicz
384 strony, ponad 1000 zdjęć barwnych, oprawa twarda
Wydawnictwo Carta Blanca
Kolejnym chciejstwem, znowu trafionym zostało cudne wydanie skierowane nawet do sześciolatków, czyli:
D.E.S.I.G.N
tekst Ewa Solarz
ilustracje Aleksandra i Daniel Mizielińscy
ilustracje Aleksandra i Daniel Mizielińscy
168 stron, oprawa twarda
Wydawnictwo Dwie Siostry
Naprawdę zabawnie, z pomysłem, szalona grafika, soczyste kolory, przystępne przedstawienie wybranych przez autorów ikon designu. Plus masa śmiesznostek. Gluty na przykład :D To jest książka, którą się przynosi do domu i zapomina o obiedzie, natychmiast.
Któregoś razu na małej babskiej imprezie u A., podczas gdy K. malowała paznokcie, a sama A. się krzątała, żeby nam uprzyjemnić czas, ja zaczęłam robić przegląd książek w salonie A. No wiecie: szperanko musi być ;))) Patrzę, a tam w kulinariach jakieś kolorowe, nieznane mi cuda. Wzięłam je w łapska i już po pierwszych rysunkach zaczęłam się uśmiechać, a jak łyknęłam pierwszy opis Babci Larissy i Taty Murielle, te książki były już w myślach MOJE :D
Zachwyciłam się dokumentnie tym wydawnictwem, pomysłem, ale siedziałam cicho, bo jeszcze A. by mi te książki dała, bo Ona już taka jest. I byłoby mi jakoś tak głupio, ta dziewczyna niedługo wszystko rozda (kocham Cię, A.!).
Książki było bardzo trudno zdobyć, zostały wydane w 2007 i 2008 roku. Ale stanęłam na rzęsach, skontaktowałam się z przemiłą panią z Wydawnictwa Propaganda i udało się dostać cały piękny, nowiutki dwupak :)
LA NONNA LA CUCINA LA VITA. WSPANIAŁE PRZEPISY MOJEJ BABCI
tekst i ilustracje Larissa Bertonasco
tłum. Barbara Januszewska
224 strony, oprawa miękka
Wydawnictwo Propaganda
A TABLE! ZNAKOMITE PRZEPISY MOJEJ FRANCUSKIEJ RODZINY
tekst Murielle Rousseau
tłum. Danuta Fryzowska
ilustracje Martin Vian
zdjęcia Horst Hamann
184 strony, oprawa miękka
Wydawnictwo Propaganda
No i na koniec pojawiło się moje zeszłoroczne wielkie BUM! czyli
OSOBLIWY GOŚĆ I INNE UTWORY
tekst i ilustracje Edward Gorey
tłum. Michał Rusinek
196 stron, oprawa twarda
Wydawnictwo Znak
znak.com.plNie wiem, czy to przypadek, ale moja książka jest wydana do góry nogami, co bardzo mi się spodobało :)))
Wszędzie do znudzenia powtarzają: Gorey to genialny ilustrator. Ja też będę to powtarzać do znudzenia: genialny!
Co on sobie za świat stworzył w swojej kudłato-łysej głowie, to ja pojęcia nie mam, ale staram się mieć. Goreya wciąż mi mało. Zaśmiewałam się już z 20 razy czytając "Osobliwego Gościa..." od deski do deski, przeszukując net, Goreyową stronę:
Już mam pierwszych zarażonych na koncie (buziaki, K.!), Goreyomania się szerzy.
Nie chcę pisać o tych książkach więcej, obfotografowywać ich nadmiernie, one są do samodzielnego poznania, obejrzenia, przeczytania. Nie chcę napisać za dużo i nie chcę psuć takich niespodzianek :)
To moje osobiste tomiszcza.
A mnie się marzy album przedstawiający dom Gorey'a:)
OdpowiedzUsuńOoooch, też bym takim czymś nie pogardziła. Książki przeplatały się tam z kotami, a w tym wszystkim Brodacz! ;)
OdpowiedzUsuń