Słodycze, aaaaargh!

Uwielbiam słodkości, uzależnienie pełną - nomen omen - gębą. Ale z Homerem Simpsonem mogłabym dokonać pewnej wymianki: przynoszę Homerowi pączki, a Homer mi ŻELKI!
Najlepsze, jakie dotychczas jadłam to mangowe pyszoty firmy Trolli.
W ogóle mango to boski owoc, nigdy go nie mam dość (zaraz po arbuzie chyba). Można wcinać mango na surowo, w deserach i sałatkach również, można też pieczone czy w jakikolwiek inny sposób przetworzone: w ciastach, szaszłykach drobiowych z chilli, sorbetach. Jak tylko Wam się zamarzy, bo to bardzo wdzięczny owoc do komponowania z innymi smakami :)
No, ale ja nie o tym. Jak zwykle :D O żelkach przecież.
Zobaczcie, co robią żelkowe misie, jak ich nie zjecie i zostawicie same w domu!!!
Człowiek, niczego nie podejrzewając, wychodzi "na miasto" w celach prozaicznych: praca, kupić bułki, odwiedzić dentystę, a tu się zaczynają przygody... jak zwykle, bez nas! ;)))
 
 
Albo wracasz styrana/y do domu, chcesz tylko zjeść i pooglądać TV Romantica :F, a tu Twój ulubiony żyrandol leży roztrzaskany na podłodze (i kot się nim bawi), a na suficie wisi taaaakie coś!


I co Wy na to, Misiaczki? ;)

2 komentarze

  1. ja nie ma tego problemu ponieważ nie zostawiam napoczętej paczuszki żelków dopóki ostatni miś nie zniknie w mojej jamie ustnej, no słaby mam charakter i nie umiem sobie odmówić...
    jestem anonimowym żelkoholikiem :(

    OdpowiedzUsuń
  2. I po co ta smutna mina, Asia? ;) Po prostu nie powodujesz niepotrzebnych problemów. No. Też tak mam :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Każdy komentarz jest mądry i potrzebny! Kocham komentarze!!! ;D

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Instagram