Joanna, jeleń i lampa ze sznurka - cz. III i nie ostatnia
wtorek, 20 grudnia 2011U Joanny, wiadomo, zmiany, zmiany, nowe pomysły i rewelacje. "Fakt" donosi, że drzwi do innego wymiaru odkryto właśnie u Niej! Żeby tylko Mirabelka nimi nie czmychnęła, bo szukaj kota w polu.
Asia odważnie wyjaśnia, co widać na zdjęciu poniżej, że drzwi odkryto od strony tarasu. Dobrze, że nie wiemy, gdzie ten taras, bo by się dopiero rozpoczęły pielgrzymki wielbicieli s-f pod adres rodzinnej manufaktury!
Na razie mogę Wam o drzwiach napisać niewiele. Tylko tyle, że się zmieniają i może dołączą w pełnej krasie do IV części.
Zapominalskim przypominam, że moja wycieczka po Asiowym mieszkaniu zaczęła się tak:
I kontynuowałam ją tu:
Czas na kuchnię, bo w kuchni spędzę w tym tygodniu sporo czasu. Szkoda, że nie w tej, ale w mojej też się da czasem coś upichcić. I, jeśli moje koty dadzą mi spokój i nie oszaleją do cna, to dziś będę robić śledzie. Tak, Mamo, tak jak obiecałam :)
Kuchnia Asi jest spójna i dwubiegunowa zarazem. Nie wiem, czy to ma sens (w słowach) ;) Mamy i aptekarską czystość i precyzję, i powściągliwość poczekalni czy przechowalni, mamy też bogactwo zdjęć i kolorów (ale nie one są na głównym planie, są akcentem). Kryje się w niej tyle, że naprawdę mogłabym spędzic w niej sporo czasu. Jednocześnie nie jest bałaganiarska. Jak zwykle sporo w niej rzeczy zrobionych samodzielnie, albo znalezionych i odnowionych przez Asię lub resztę zdolnej ekipy.
To zaczynamy, rzut kostką i jesteśmy w kuchni :)
Teraz już wiadomo, co miałam na myśli pisząc "dwubiegunowość". A może powinnam napisać "dualizm", hehe? ;)
Prostota i higieniczność (też: jeśli chodzi o kolor) kuchennego regału zostały zrównoważone ciepłą cegłą, kolorowymi dodatkami i pięknie odrestaurowaną wagą. Tu się nie da wejść i powiedzieć "Aha, lubisz nowoczesne wnętrza!" albo "Aha, lubisz rustykalne klimaty!". Nie, bo to wnętrze nie jest utrzymane w stylistyce innej, niż tylko i wyłącznie własna Joasi i Jej rodziny.
Ale ta strona kuchni jest i tak jeszcze inna, niż druga.
No tu by mogło nawet okna nie być :))) Bo mamy okno na świat i to świat w letnim, wakacyjnym wydaniu w postaci galerii zdjęć nad blatem.
Tak się zastanawiam, czy ja bym tu dała radę gotować. Czy stojąc nad garem na wpół zrobionej ogórkowej nie zaczynałabym się rozmarzać, że oto jestem znowu na Thassos i zaraz pójdę na pieczoną fetę z bakłażanem i pomidorami. I ogórkowa by tak sobie kipiała... ;)
Trudno, raz można nie zjeść obiadu, za to dobrze mieć codziennie radosne i bezpretensjonalne wnętrze, w którym widać mój wkład i upodobania.
Nigdy nie można być pewnym, czy w dniu zamieszczania jakiejkolwiek informacji o mieszkaniu Joanny, wygląda ono właśnie tak.
Aktualnie (?) pod wagą zadomowił się całkiem inny stolik. Nie, nie ze sklepu, no przecież nie tu, nigdy! ;)))
A z kolei jakiś czas temu można było zjeść w kuchni małe słodkie śniadanie, bo wagi albo nie było, albo robiła co innego ;) Może zresztą jeszcze będzie można, ja się nie założę, że nie.
Pokazuję te wszystkie "teraz" i "przedtem", a czasem "w trakcie" lub "na chwilę", bo widać, że kuchnia i całe mieszkanie ŻYJE, zmienia się. Albo pojawiają się nowe koncepcje albo zmieniają się pory roku albo ktoś ma po prostu ochotę na zmianę. Taki ruchomy dom :)
UWAGA! Pojawiła się nowa lampa. Z jakiej bajki uciekła - nie wiem. Wiem tylko, że mogła zamieszkać tylko u Joanny!
No dobrze, tu widać, jak powstawała :)
Znowu zagonili do roboty Kotę.
I z lampy starej i byle jakiej (trzeba umieć zobaczyć w czymś potencjał, prawda?) zrobiła się taka:
Ach :)))
Tradycyjnie:
Wszystkie zdjęcia i niektóre pojęcia ;) pochodzą ze strony Joanny:
rozpieszczasz mnie...
OdpowiedzUsuń(pąs na twarzy)
Nie, Asia, siebie rozpieszczam, zaglądając do Ciebie. Widziałam na WM Twoje klimaty świąteczne, cuuuudo! Mam nadzieję, że moi Czytacze spacerują po Twoich kątach z równą przyjemnością, co ja :)
OdpowiedzUsuń