Naprawdę dobry wieczór
czwartek, 18 września 2014
Jak to często bywa z moimi wieczornymi wpisami: są po to,
żeby się czymś pochwalić ;)))
Wybaczycie? :P
Ten jest też po to, żeby Wam przypomnieć, że tylko do jutra,
do godziny 12.00 możecie się zgłaszać w konkursie Kapibary i fu, w którym do
wygrania jest aż 5 przepięknych dekoracji!
Ostatnie godziny zabawy przed nami :)
Sama miałam ostatnio wielkie szczęście w konkursach i to aż
dwukrotnie!
Wygrałam piękny sznur lampek Rice w konkursie organizowanym
przez Anię Scraperkę i Amazing Decor oraz cudną nagrodę
niespodziankę w konkursie Any zAnyTHING.
{Wciąż czekam na dogodną okazję, żeby zrobić zdjęcia
lampkom. Próbowałam w domu, za dnia i jest ok, ale cała ich magia zaczyna
działać po zmroku i na świeżym powietrzu. Są obłędne!
Obiecuję jak najszybciej znaleźć okazję, żeby zrobić im
zdjęcia.
Może w ten weekend, u znajomych?
Niestety wciąż nie mamy czasu, żeby pojechać do naszego
domku w Borach, a tam już widzę w wyobraźni – jak pięknie będą nam lampki
oświetlać taras!!!}
Mam za to pierwsze zdjęcia cuda z drewna, jakie przysłała mi Ana :)
To literka f jak funita, ha! Pachnie jeszcze drewnem, choć dostała
ubranko z farby w przepięknym kolorze.
To jest tak funitowa rzecz, że ledwie u mnie zamieszkała, a
już ma status wędrowca, tak lubię na nią patrzeć! Raz gości na zagłówku łóżka w
sypialni, raz stoi na mojej ulubionej wiszącej półce w pokoju dziennym, raz na
metalowej szafce Ikea PS i wtedy mogę podziwiać wspaniały kontrast surowego,
potraktowanego gdzieniegdzie farbą drewna, z pomalowanym na połysk blaszanym
meblem.
No po prostu śliczność moja i już!
No i musiałam, musiałam zrobić zdjęcia najnowszemu
prezentowi od moich ukochanych Brata i Bratowej. Nie mam wątpliwości, kto
wybrał dla mnie to cacuszko. Dziewczyny górą!!! :DDD
Niedawno wrócili z magicznego urlopu w Japonii. Wciąż
jeszcze mają dla nas mnóstwo opowieści, a myśmy ich złaknieni, jak koczkodany
bananów!
I w jedną opowieść, o gorących termalnych źródłach wpisuje
się ten uroczy porcelanowy kociak
moczący się w źródle (czyli w miseczce, hihihi).
Prawdziwy z niego gość, prawda?
Miłość do kotów i porcelany można połączyć w jedną doskonałą
rzecz, jak widać.
Będę z tej miseczki jeść orzeszki piniowe. Jak kupię nowe,
bo ostatnia paczka coś podejrzanie szybko „wyszła” i wczoraj robiłam pesto z pestkami słonecznika ;D
A tak się literka i miseczka miewają w naszym, zaniedbanym
ostatnio przez brak czasu, domostwie ;)
Ci powiem , że FU(L) wypas ;)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńDziś literka stoi na stole i opiera się o stertę gazet i książek, a kotek patrzy na mnie z półki obok ;)
A już miałam cichą nadzieję, że taką miseczkę można gdzieś blisko nabyć :) Pozostaje mi tylko szalenie zazdrościć, bo kocham koty :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w sieci wszystko można kupić ;)
UsuńW komentarzu niżej N. wyjaśnia, że kociak siedzi w onsenie - właśnie to słowo mi uciekło z opisu ;) Sklerozę mam!
Jak nie lubię kotów (nie bij :), tak jestem pod bardzo pozytywnym wrażeniem wyboru dokonanego przez Twoją Bratową, naprawdę nieszablonowy i gustowny. Ten ręczniczek na głowie... haha, no jak w prawdziwym onsenie :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie, w ONSENIE! Wiedziałam, że to było słowo kojarzące się z basenem ;D
UsuńBić za to niekociajstwo Cię nie będę...
ale mogę podrapać!
;D
Fu ta literka jest rewelacyjna :D!
OdpowiedzUsuńwesołego weekendu kochana ;*
Ano jest :))) Nie mogę się nią nacieszyć!
UsuńPięknego weekendu, Sis ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń