Co ma wisieć, nie utonie
wtorek, 30 września 2014
Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale…
zaczyna mi
brakować miejsca na kwiaty ;)
Parapet zapełnione, wszystkie roślinki całe i zdrowe, żadna doniczka
nie straciła też życia.
Nie przypuszczałam, że to możliwe przy kotach, bo nasz
pierwszy kot zabijał każdą roślinę, z kaktusami włącznie, na starcie. Nie dawał
jej wypuścić choćby nowego listeczka, a jak się za bardzo stawiała i
protestowała podczas obgryzania, to strącał z hukiem doniczkę.
Nasze aktualne stado jest albo za leniwe, żeby się zajmować
destrukcją roślin (Bombik), albo ma inne zainteresowania i rośliny uznaje za
trujące (Bazylka).
Bardzo bym Wam chciała pokazać nasz parapet, który zaczyna
przypominać dżunglę, ale najpierw muszę umyć okna. Nie narażę Was na widok szyb
z licznymi śladami po polowaniu na muchy, itp. ;DDD
Szukam teraz pomysłów na miejsce na nowe roślinki. Wciąż
marzy mi się figowiec, ale na niego trzeba będzie zorganizować przestrzeń na
podłodze. Tak, bo zamierzam go wyhodować do rozmiarów drzewka ;)
I zastanawiam się, czy wiszące doniczki nie okażą się zbyt
wielką pokusą dla naszej trójkolorowej wariatki. Bo wszystko, co dynda, trzeba
natychmiast zaatakować, uwiesić się na tym i zrobić demolkę. Zwykła lampa
sufitowa nie jest nawet bezpieczna…
No cóż, trzeba będzie zaryzykować, bo wiszące doniczki
wielce mi się podobają!
Zwłaszcza, że dają tyle możliwości: można samodzielnie dorobić sznurki czy inne zawieszki do już posiadanych "skorup" i podwiesić je pod sufitem, na ścianie, na karniszu...
Wystarczy zmienić kolor sznurka i doniczka jak nowa ;)
Można kupić pojemniki z haczykami i zawiesić w nich rośliny "na gwoździach".
Albo ze starego paska dorobić do jakichkolwiek naczyń eleganckie paski, które łatwo przypocować do ściany.
Ach :)
Czyli ja znowu o roślinach ;)
Wiszące doniczki-to jest jakieś rozwiązanie:-) tym bardziej, że to przeciez nic nowego-pamietam jak w szkole podstawowej na zajęciach ZPT robilismy takie plecionki ze sznurka-wtedy chyba w każdym polskim domu wiszące doniczki były normą, czemu by do tego nie wrócić:-) popieram pomysł! ja jeszcze troszke miejsca mam, ale pewnie wkrótce też będę musiała pomysleć o opcji wiszącej:-) miłego dzionka!!
OdpowiedzUsuńTo były podstawowe sploty makramowe. Do dziś jeden z nich jeszcze pamiętam i czasem sobie wyplotę bransoletkę ;)
UsuńA teraz nawet sznurki ładniejsze można dostać, więc do dzieła! :)))
Ha, tez planuję kiedyś podobny post, uprzedziłaś mnie, znów :P:P:P Bardzo fajne inspiracje.
OdpowiedzUsuńTy, Ola, na pewno napiszesz ten post inaczej i po swojemu! Już na niego czekam :)))
Usuńjeju jak cudnie! <3 śliczne zdjęcia i inspiracje :) takie donice na ścianach są genialne :)
OdpowiedzUsuńNoooo, a ile możliwości samego ich powieszenia! Nie wspominając o samych doniczkach ;)
Usuńja tez tak mam że brakuje mi miejsca na rosliny doniczkowe. Myslalam o takim roziwiazaniu ale wciaż go u siebie nie widze. nie znalzałam takiego miejsca które by sie do tego sprawdziły. po Twoim poscie, poszukam dokładniej bo inspiracje fantastyczne.
OdpowiedzUsuńI Deliratio chodzi teraz po mieszkaniu z lupą... ;)))
Usuńjak sama napisałaś co ma wisieć nie utonie więc myślę,że kociaki się nie skuszą na wiszące roślinki :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia!
Oj, Sissi, nie byłabym tego taka pewna ;)))
UsuńBazylia potrafi zrobić skok na żyrandol i spaść na podłogę razem z nim :D
Fajnie wyglądają :). A zrobione przez siebie - wyplecione, to super fajnie! Chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMarta
Ja chyba też ;) Weekend to dobry czas na takie małe diy ;)
UsuńTy to musisz kochać kwiaty! A czy rozmawiasz z nimi? Bo moja mam uważa, że to najlepsza metoda na piękne rośliny:P
OdpowiedzUsuń:D
UsuńNie, nie rozmawiam, ale z kolei moja Mama uważa, że o kwiatach nie można mówić dobrze, bo się zapeszy ;D