Rykowisko
piątek, 3 lutego 2012U mnie albo o jeleniach albo o świnkach ;) No, jelenie były pierwsze za sprawą mieszkania Asi (jeleń - instrukcja obsługi) i teraz będzie wielkie BUM!
Bo pokażę Wam jedno z moich naj, naj naj mieszkań: mieszkanie założycielki RICE (rice.dk) czyli firmy, która produkuje jedne z najładniejszych naściennych jeleni, jakie widziałam.
Bo pokażę Wam jedno z moich naj, naj naj mieszkań: mieszkanie założycielki RICE (rice.dk) czyli firmy, która produkuje jedne z najładniejszych naściennych jeleni, jakie widziałam.
Te właśnie patchworkowe, kolorowe rogate bestie :)
Mieszkanie doskonale wyjaśnia, dlaczego RICE sprzedaje tak kolorowe, szalone, wzorzyste rzeczy. Charlotte Gueniau chyba po prostu nie umie inaczej.
Jest tu wszystko, co naprawdę lubię, a lubię kontrolowany czy raczej pozorny bałagan, wielokolorowość, mieszanie i łączenie wzorów, faktur, stylów, materiałów, starego z nowym, nowoczesnego z ludowym, miejscowego z „orientalnym”, odwagę i brak myślenia typu: „ach, jestem na to za stara, to dobre dla dzieci” połączone z odrobiną zamierzonego "gipsy chic" i od czasu do czasu niedbale rzuconym babcinym szydełkowym dodatkiem ;)
Niedługo mam urodziny i tak sobie myślę, że może Gueniau do mnie zadzwoni i powie: „Słuchaj, mała… Wiem, jak lubisz tę chatę, to daję ci ją w prezencie. Już dobrze, nie dziękuj tak bardzo, postawisz żubrówkę i sobie potańczymy.” ;)))
No to ątre! Wchodzimy.
Gdybym nie widziała reszty mieszkania, a widziałam nie raz i nie pięć na szczęście, to bym u progu padła.
Kolor intensywny, światło przyjazne i jeleń Rice. Nie ma tu niczego, co bym zmieniła.
Zaczęło się od trzęsienia ziemi, a teraz napięcie będzie stopniowo wzrastać.
Jest tu mnóstwo przedmiotów z Rice (np. klosze, ceramika, jelonki...), są starocie, meble i dodatki z Ikea, trochę rzeczy designerskich, trochę tradycyjnych, ludowych, malarstwo, grafika.
Kawałek dalej i lądujemy w miejscu do pracy, codziennych posiłków lub spotkań wymagających obecności stołu.
Krzesła: Piero Lissoni dla Kartell; jeleń i klosz: Rice; szafka zdobyczna (jak rozumiem: dentystyczna) i przemalowana na cukierkowy róż. Nie za dużo durnostójek w tej pięknie doświetlonej, wysokiej izbie. Całość słoooodka!
Zaczynamy zwiedzanie głównych komnat i oto jesteśmy w części wypoczynkowej, gdzie nad białą podłogą pysznią się ściany w intensywnym, odważnym kolorze, który łagodnieje za drzwiami do sypialni i prawie zupełnie się rozwadnia na tle portretu. Co za przemyślana rama dla tej patrzącej prosto na nas pary oczu.
Mogę, mogę ja wziąć szczapę z kolorowego kosza i nabuzować w kozie? ;)
Poduszki na kanapie i pościel wraz z narzutą na drugim planie: Rice.
A oto pani jadalnia z mnóstwem ceramiki Rice, no oczywiście!
Klosze nawiązują kolorem do living-roomu czy może bardziej do klatki schodowej, a kinkiet-nosorożec nie nawiązuje do niczego. Dodatkowo na suficie i ścianach urocze i niezłośliwe żarciki ze „starzyzny” ;) I światło z gatunku przyjaznych dla wszelkich niebieskości, turkusów, błękitów...
Tym razem podłoga nieprzemalowana, tradycyjna jodełka. Pięknie wyeksponowana!
Skoro jest jadalnia, to musi być kuchnia, c’nie? Chociaż co ja tam wiem, niektórzy się żywią miłością ;)
Kuchnia nie wydaje mi się specjalnie duża, ale chyba jest nieźle zorganizowana. Niezupełnie czuję w niej taką właśnie chłodziarko-zamrażarkę, ale na szczęście lekko ją ozdobiono naczyniami do zapiekania i miskami Rice.
Rattanowe klosze to Ikea, a kolor płytek nawiązuje do..., dobra, przynudzam ;)))
I na koniec chyba jednak trzeba wykonać ten obiecany u progu pad. Jeszcze raz „wypoczynek” państwa Gueniau, tym razem w pełnej kolorowej krasie. Tu chyba można paść spokojnie i szczęśliwie :)
Jesteśmy w mięciutkim otoczeniu kanap i poduch, w towarzystwie łagodnie bujającego się fotela, jest przytulnie i radośnie.
Kilka sztuk mebli z lat trzydziestych XX wieku i szałowe zasłony Tracy Kendall dopełniają obrazu. Poproszę kawę, ciastko i jelenia ;)))
Zdjęcia: marieclairemaison.com
cudne! dziękuję:)
OdpowiedzUsuńA proszę :) Mam nadzieję, że takich pięknych wnętrz nigdy nie zabraknie :)
Usuńu mnie też szmaciany łoś był, ale go przed mistrzostwami zdjęłam, bo znaczące spojrzenia kolegów...tego by było za wiele :), piękne to mieszkanko: wysokość, sufity, okna, ach...
OdpowiedzUsuńO nie! Biedny łosiek ;(
UsuńW czym on przeszkadzał?
w spojrzeniu na sufit w kuchni :), teraz jest w przedpokoju, wisi na haku i wita gości :)
OdpowiedzUsuńNa suficie mecz? Hm, karki będą boleć od oglądania w takiej pozycji! ;)))
Usuń"Dzień dobry, Panie Łosiu, nazywam się funita i przyszłam na obiadek!" ;DDD
na haku :) od hamaka :)
OdpowiedzUsuńjelenie! a te widziałaś? www.foldit.pl
OdpowiedzUsuńBardzo wartościowe przemyślenia, które otwierają oczy na wiele aspektów życia. Dziękuję autorowi za inspirację. Pozdrawiam z uznaniem!
OdpowiedzUsuńZobacz to, Wejdź na naszą stronę główną,
Zarejestruj się teraz,
Sprawdź nasze aktualności