M. mówi o Bukowym Berdzie, że to najpiękniejsza połonina.
A ja jestem posłuszną żoną i się z Nim w zupełności zgadzam ;D






W tym roku, między innymi, zrobiliśmy taką cudną trasę:
weszliśmy na Bukowe Berdo szlakiem żółtym od Mucznego,
przeszliśmy Bukowe Berdo,
zeszliśmy do Przełęczy Goprowskiej,
wspięliśmy się na najwyższy po polskiej stronie bieszczadzki szczyt, czyli Tarnicę,
zeszliśmy do Siodła pod Tarnicą i
wróciliśmy, to w górę, to w dół, a później mocno w dół ;) czerwonym szlakiem do Ustrzyk Górnych.

Tam objedliśmy się pierogami jak świnki Halinki, napiliśmy się piwa i złapaliśmy busa do naszej kwatery :)))

Mapy mówią, żę taka trasa powinna nam zająć jakieś 6 godzin, ale nam zabrała ok. 7,5.

Po pierwsze, i to trzeba jasno powiedzieć, choć głupio mi, kondycja słabiutka = częste przerwy :))) Nie będę się bardziej na ten temat rozpisywać, bo dostanę zadyszki ;DDD

Po drugie, dzieciaki co i rusz zgłaszają pilną sprawę, a to z bąblem na pięcie, a to z uwierającą skarpetą, a to chcą jabłko ;) Trzeba stanąć, opatrzyć, nakarmić, zmotywować i ruszać dalej. Dla mnie to nie jest żaden problem, to urok wędrowania po górach z dziećmi. A one, dzielne istoty!, potrafią się w górach zakochać tak, jak nam, starym piernikom, być może nie jest już dane :)

Po trzecie, tego dnia nieustannie wiał wiatr, który urywał głowę przy samej dupie, a czasem odwrotnie ;D Szliśmy opatuleni kapturami, jak parówki folijką, a i tak wróciliśmy z gór czerwoni na buziach niczym wilki morskie. Taki paradoks ;) Kumpel to nawet szanty zaczął śpiewać! Trochę to na szybkość marszu wpływało. Znaczy nie szanty (nie było aż tak źle), ale wietrzysko.


Z tych trzech powodów nie doszliśmy tego dnia na wymarzone (jeszcze nie byłam) Halicz i Rozsypaniec. Cóż, następnym razem. A będzie następny czyli czwarty raz! :)))



Trasa, o której piszę, jest po prostu cudem. Nie ma lepszego słowa i czuje się to na każdym etapie, przy każdym kroku, podczas każdego spojrzenia...


Kiedy wchodzi się do pierwotnego, bukowego lasu, przestaje się już chcieć gadać :)
Po co? Drzewa wkoło wdzięcznie szumią, szeleszczą niewidoczne strumienie, las nawija nieustannie. Słońce co chwilę prześwieca przez ścianę drzew i maluje obrazy na pniach i liściach.
Po co paplanie?! :)

A po lesie polany, z nieco niższą, krzewiastą roślinnością o tysiącu kolorów. Z powykręcanymi pniami karłowatych drzew i z wyraźniejszą obietnicą tego, co będzie za chwilę.

I w końcu dłuuuuuuuuuugi pas połonin ze swoimi pochylającymi się trawami, tak wysokimi o tej porze, że można je głaskać bez schylania, idąc. Ze swoimi niespodziankami w postaci skalistych, poprzechylanych, postrzępionych jak grzebienie, skalistych wypiętrzeń. I z widokami, od których zapiera dech.
Na np. Połoninę Caryńską, Krzemień, Szeroki Wierch, Halicz, Rozsypaniec, Rawki, na wioski w dole, choćby urokliwe Lutowiska. Dobrze wiedzieć, gdzie kiedy na co patrzeć (a widoczność mieliśmy tego dnia znakomitą), ale jak się nie wie, to przecież nic straconego, bo nazwy to tylko nazwy, a widok pozostaje w sercu i bez nich :)

Przy takiej wietrznej pogodzie chmury tańczą na niebie, co i rusz zmieniając układy i malując cienie na zboczach i szczytach. Grają w berka, pędzą, doganiają się i znikają. A góry w swej majestatycznej pozie stoją nieruchomo, pozornie nieczułe na ten spektakl. Hm, czyżby? A może biorą w nim udział od tysięcy lat? :)))



Przejdę tamtędy jeszcze nie raz. Wiem to i już do tego tęsknię. Zadyszka niech nie pyskuje ;)


I właściwie to po co ja tak się rozpisuję, jak są zdjęcia? :)





































I tak to, mniej więcej, szło ;)
Tradycyjnie, bez obróbki, na surowo Wam wrzucam bieszczadzkie zdjęcia.



podpis photo podpis_zps20d4de9e.png




3 komentarze

  1. Cudowne zdjęcia, te widoki zapierające dech... Ależ mi się tęskno zrobiło za górami, tak dawno już tam nie byłam... Co prawda na co dzień mam to moje morze ukochane, ale jednak czasami żal, że do gór mam aż tak daleko... Pozdrawiam Cię słonecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od morza trochę masz, a po naszych wspaniałych drogach, to już w ogóle wyprawa, jak na koniec świata ;)
      Mam nadzieję, że jesienią uda mi się nad morze wyskoczyć, o!

      Pozdrowienia z miasta ani w górach, ani nad morzem. Ale blisko lasu ;D

      Usuń
  2. Hyhy, minęłyśmy się w Bieszczadach :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Każdy komentarz jest mądry i potrzebny! Kocham komentarze!!! ;D

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Instagram