Bory lasy
niedziela, 1 września 2013
Z tęsknoty za wypiętrzeniami Bieszczad mogą mnie uleczyć tylko moje ukochane Bory Tucholskie :)
Czas płynie tam "po mojemu". Powoli i niespiesznie i tylko wtedy, gdy tego naprawdę chcę, nieco nabiera tempa. Niestety w lesie to nie działa i zawsze jestem zdziwiona, że jak to?, już minęły 4 godziny?, niemożliwe! ;)))
Dwa weekendy w obiektywie.
Leżenie kołami do góry i obserwowanie chmurek to moje hobby. A jak się w chmurki jakiś klucz ptaków zaplącze albo samolot - jest pięknie. I tak sobie te niebiańskie stada owiec płyną i płyną i robi się noc. Można otworzyć wino na pomoście i tak sobie siedzieć z M. i siedzieć i siedzieć... I płynąć ;)
Tym razem bez kajaków, ale za to z grzybobraniem. Maślaki postanowiły usłać przed nami kobierzec! W 1,5 godziny zebraliśmy prawie 2 kg!
Szkoda, że nie miałam ze sobą aparatu :( Mam za to 3 słoiczki maślaków w occie :)
To było w zeszły weekend, a w ten z kolei podgrzybki były dla nas łaskawe. I trzy poziomy suszarki zapełniłam wyczyszczonymi grzybkami i śmierdzi mi teraz starymi skarpetami od tego suszenia ;D
Ju noł łot aj min? ;D
Lubię Chojnice. Wiem, że o tym już pisałam, ale naprawdę je lubię. Pięknieją w oczach i mają coraz lepszy wybór cukierni ;))) A co tam, w weekend można grzeszyć!
W Chojnicach byliśmy tylko przelotem tym razem, żeby skorzystać z bańko-matu. W Mylofie, w sklepie w hodowli pstrąga nie można płacić kartą...
I z tej okazji kupiliśmy sobie też wędzonego jesiotra. Nienienie, nie będzie go na zdjęciu. W brzuchu będzie :P
No i się nie śmiejcie, ale strzeliłam sesję foto swojej koszulce...
Uwielbiam ją! I uwielbiam Chruma ;D (I nie jest to żadna reklama i nie dostałam za to ani złamanego ogonka).
I uwielbiam rowerować, a po rowerowaniu czasem koszulkę trzeba najpierw wysuszyć, zanim się ją wrzuci do kosza na pranie. Oj tam oj tam, no! ;D
A tak w ogóle to FOCH!
;D
Dobra, jeszcze pokażę Wam język, bo jakoś tak mi się chce ;D
:PPP
Rany jaki foch! I grzyby! I odrzutowiec. I ptaszki, no wszystko ladne!
OdpowiedzUsuńPrawda? ;D
UsuńTo właśnie Bory! Można jeździć ciągle w to samo miejsce i odkrywać je na nowo i ciągle być zaskoczonym :)
Ja Cię chyba adoptuję - na Siostrę (łaskawie ustal to z Bratem i Rodzicami). Bo to niemożliwe, żeby z kimś obcym mieć TYLE wspólnego !
OdpowiedzUsuńPrawem serii pójdę się teraz zakochać w Chrumie :)
A idź i zakochuj się, powiadam ;D
UsuńSiostrę zawsze chciałam mieć (znaczy dodatkowo do mojego ukochanego Braciszka) :)
ale widoki! :) cudnie...
OdpowiedzUsuńna grzyby to bym sobie poszła, oj poszłabym :)
no i ten foch jest dobry!
a też masz JĘZYKA!;)
Nie wiem czemu, ale wszyscy narzekają, że grzybów nie ma.
UsuńNo jak nie ma, jak są! ;D
Idź, las to magik :)))
Za tego focha to powinni Ci coś odpalić, bo już idę lukać co tam ładnego jeszcze mają. A na kurki wybiorę się do Karlskrony, już niedługo, może najbliższy łikend albo cuś. I też mi będzie śmierdzieć:)
OdpowiedzUsuńAle kurek nie suszysz chyba, co???
UsuńKurki chyba lubię najbardziej :)
A o stolicę Borów nie łaska zahaczyć? Też lubię do Chojnic- bliżej na wyprz jaką niż do Bydzi;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia niebiańskie...
Ależ zahaczam bardzo często!
UsuńCzy to znaczy, że my się możemy w Tucholi na kawę spiknąć??? :)
Albo na rower się umówić?
Świetne zdjęcia! A grzybki smakowite ;)
OdpowiedzUsuńPrzy maślakach trochę roboty jest, ale smak wart tej dłubaniny :)))
UsuńMmm...maślaczki... :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że za 2 tygodnie jeszcze jakieś będą :)))
UsuńCzy koszulka się dobrze pierze? Chce ja kupić i szukam opini.Pozatym - fajny blog:-))) Pozdrawiam, Ania
OdpowiedzUsuń