Prościutto
niedziela, 24 lutego 2013
No powiedzcie, że to nie jest przykład sytuacji idealnej:
robisz posiłek samodzielnie (więc zbierasz za niego ochy i achy, co przecież jest super przyjemne), zajmuje Ci to 5 minut, a to, co postawisz na stole, jest niebem w gębie :)
Człowiek ani trochę nie zmachany, ani trochę się nie naczekał, a nagroda na talerzu!
Prościuttkie ;)
Brzmi dobrze?
Bo jest dobre.
Do pełni szczęścia brakuje tylko lata i słonecznej polany w lesie. No i roweru i wina i JEGO do towarzystwa :)
Kocham pikniki ale umówmy się, że tyłkiem na śniegu siedzieć nie będę, bo mi Mama nie pozwala ;)
Kiedy rzodkiewkożerca zapomina kupić rzodkiewek, to nie musi być początek filmu katastroficznego ;)
Wręcz przeciwnie!
To jest romans.
Z dobrym chlebem, mozarellą, fetą, oliwą i oliwą truflową.
Jeśli chcesz, to może być już w ogóle orgia. Z prosciutto, pomidorami (choć teraz wiadomo, jakie są), parmezanem.
Kanapka :)
Mmmmmm :)
A teraz muszę się wytłumaczyć. Taki wpis absolutnie nie pretenduje do miana wpisu kulinarnego, przepisu na danie. Sami widzicie, że nakład pracy jest żaden i chodzi tylko o podzielenie się z Wami prostą, szybką przyjemnością. O puszczenie oczka, o coś osiągalnego i miłego.
Uważam, że telewizja robi za głównego roznosiciela złych informacji, tragicznych newsów, że epatuje smutkiem, nieszczęściem, że się nimi żywi. Ma też swoje liczne satelity, które cenią tylko złe wieści.
Ja nie muszę, nie o to mi chodzi i nie po to mój blog.
A jeśli jestem płytka i śmieszna (nie zabawna, tylko śmieszna), to trudno, po takim śniadaniu ten ciężar udźwignę :P
Pucio!
;D
Wasza
fu
*I*
V
i fajnie :)
OdpowiedzUsuńa co do wiadomości czyżbym miała się cieszyć, że telewizora dziś jeszcze nie włączyłam ..?
Nie wiem, też jeszcze nie włączyłam i zrobię to dopiero i tylko i wyłącznie na siatkówkę :)
UsuńKurcze naprawde jakbysmy sie zgdalai z tymi kanapkami. Tylko u Was biednie w temacie posypki. U nas to swiezozmielony pieprz, platki chili, garsc soli ;)
OdpowiedzUsuńJest pieprz, przyjrzyj się.
UsuńSoli nie chciałam, a chilli jakoś mi nie grało.
Oliwa ma dość mocny smak.
Hejże ho, czyli też dziś miałaś te kanapencje? :D
No ale biednie tego pieprzu ;)
UsuńDzisiaj jeszcze nie mialam, ale zaraz.
Ofszę :P
UsuńBiednie, bo lubię czuć smak mozarelli, która jest przecież bardzo delikatna.
Nie lubię, jak tylko w język mnie gryzie, lubię poczuć każdy składnik kanapki :)
Aj tam ;)
UsuńKażdy lubi po swojemu i w tym sensie zgadzam się z aj tam ;D
UsuńTak lubię- prosto, szybko i pysznie! Ja dzisiaj dla odmiany mam bardziej skomplikowane kulinarne ekscesy- nakarmiłam nimi Twoje przecudne talerzyki:) DZIEKI!!!!
OdpowiedzUsuń:D
UsuńCieszę się i czekam na wyjawienie sekretu, co to za ekscesy były!
dobrze, że przeczytałam bo po obrazku myślałam, że to kanapka z jajkiem na twardo :)
OdpowiedzUsuńnajprostsze przepisy są najsmaczniejsze :)
Na miękko, bo żółtko coś rozlane ;)))
UsuńPrawdę gadasz, wódki Ci dać!
To co najprostsze zawsze jest najfajniejsze :p
OdpowiedzUsuńAle masz piękny talerzyk... :)
O właśnie i po co się męczyć. Zmęczenie jest fajne, jak się po górach łaziło, a nie jak się śniadanie zrobiło.
UsuńTalerzyk ustrzelony za grosze na allegro kiedyś :)
Bo w domu trzeba mieć serek, dobrą oliwę, oliwki, suszone pomidory (ja z tych dziewic rozpustnych raczej ;)...
OdpowiedzUsuńW sprawie medialnej tak się zgadzam, że musiałam u siebie, bo miejsca nie starczyło...
PS A cóż to za akcja jest wogóle z umniejszaniem wartości bloga (tym razem ;)???
To taka zwyczajna, zabawna uwaga, czy jakby poskrobać głębiej, to by się człek doskrobał? ;)
Pomidory suszone ostatnio lekko przedawkowałam, więc na razie nie mogę. Przejadłysię ;)
UsuńTo ja sobie kawę robię i idę zajrzeć do Ciebie.
A z tymi różnymi uwagami na własny temat to jakoś tak od nastroju albo od jakichś wydarzeń zależy.
Dziś bym się na ten temat nawet nie zająknęła ;)
Zabawna, zabawna i z przyjemnością się czyta Twoje posty :-) Kanapeczki do "wciągnięcia". Pozdrawiam i byle do wiosny!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A wiosna chyba poczuła się zaproszona, bo słońce aż oślepia dziś :)
UsuńAbsolutnie proszę o sobie tak nie myśleć. Wielkość polega na prostocie :))))
OdpowiedzUsuńNoooo, o wielkości to może bym pogadała z Havlem (cudowny dokument leci na Planete, drug raz go oglądam) :)
UsuńPewnie by się na to słowo roześmiał ;D
Ja bym jeszcze rukoli na wierzch rzuciła :P
OdpowiedzUsuńMelduję, że nie miałam w domu, ale dziś całą michę zjedlim do śniadania. Do grzanek z fetą i prosciutto ;)
UsuńI racja. Nie ma to jak prosta i smaczna przyjemność. Dodałabym suszone pomidory, które mają w sobie zaklęte słońce...
OdpowiedzUsuńPięknie napisane :)
UsuńNiestety ostatnio za dużo pomidorów suszonych miałam w menu i chwilowo (tylko chwilowo!) jestem na nie obrażona ;)))
Taki świeży, dobry chleb to wcale nie byle co. Rarytas czasem. A nie tam pokrojone pajdy watowego czegoś. O smaku chleba, zbliżonym. Pychowe.
OdpowiedzUsuńŚwięta racja! Niedawno, wczoraj nawet chyba, o ile czegoś nie pokręciłam, rozmawiałam o tym z Kasią Na Rozdrożach!
Usuńaaaaaaaaa a ja jeszcze dzisiaj nic nie jadłam! i chcę zjeść te kanapeczki z monitora:)))
OdpowiedzUsuńNo patrz, spóźniłaś się... ;)
UsuńDziś miałam jeszcze bardziej wypasione! ;D
Ja chcę orgię kanapkową! Akurat głodna jestem strasznie, siedząc w pracy mogę jedynie pomarzyć o prosciutto, o pomidorkach i mozarelli:) moje ślinianki wariują;)
OdpowiedzUsuńA nie da się kogoś wysłać na szybkie zakupy? :>
UsuńNo pięknie ! wpis i apetyczny i taki ciepły, wywołał tęsknotę za wszystkim co proste a dobre ;D
OdpowiedzUsuńTo wszystko, co proste i dobre, to trzeba sobie brać, nie żałować :)
UsuńKto wie, może niedługo każdy chleb będzie wyglądał i smakował jak wata?