Na tapecie u Odrapanego Nosa
czwartek, 21 lutego 2013
Moje nowe indiańskie imię to Odrapany Nos.
Ratunkuuuuuuu! Żaden krem nie pomaga, gdy się setki razy dziennie wyciera nos.
Chyba miodem go zaraz posmaruję, bo próbowałam już nawet bardzo tłustego kremu do rąk na wazelinie i nic.
Mój nochal to kulfoniasta, zaczerwieniona masakra.
Znacie jakieś delikatne sposoby na to, by skóra przestała być jedną wielką suchą i szorstką tragedią, a stała się normalną nosową ;) skórą?
Helpunku!
Z domu jeszcze nie wyłażę, więc zrobiłam zakupy online. Vintage jest ok, ale chwała XXI wiekowi za to, że umożliwia kupno chleba przez internet ;)
No na serio, nie jestem księżniczką, co to sobie bułek sama nie kupi, ale sytuacja awaryjna...
Podczytuję po troszku, powoli trzecią część cudownego brulionu (tak sobie te książki nazywam, bruliony z podróży...) Moniki (Mimi) i Sebastiana, czyli "Czułym okiem".
I śni mi się chleb, czuję jego zapach, choć zapachów jeszcze za dobrze nie czuję.
Nie wytrzymałam i zamówiłam bochenek ślicznie wyglądającego na zdjęciu chleba na zakwasie.
Jutro dalsza część kuracji czosnkiem, tym razem bruschetta z pomidorami, bazylią, oliwą i czosnkiem :)
Ale marzy mi się własny wypiek, taki prawdziwy, z receptury Moniki. Mam wrażenie, że nie tylko Mimi kocha chleb, że on kocha Ją. Rośnie zdrowo, pięknie, widzę jego chrupkość, delikatność miąższu. Znowu jestem głodna :)
Mam mnóstwo pomysłów w trakcie zagłębiania się w przemyślenia i przepisy, no i obłędne zdjęcia, Moniki i Sebastiana. A że staram się niczego nie uronić, to - niczym pilnej uczennicy - w trakcie tej lektury zawsze towarzyszy mi mój ulubiony notes :)
Skończyłam czytać "Fałszywy trop" Henninga Mankella. Perypetie znerwicowanego Wallandera czytam zawsze z zapartym tchem. I chodzę wkurzona :)
Narracja jest nerwowa, chwilami wręcz szczekliwa, Wallanderowi zawsze coś nie pasuje, wiecznie coś go niepokoi, nie wierzy, że się uda schwytać przestępcę, ludzie go irytują, on sam jest kłębkiem kompleksów, lęków, nerwic prawie. Można oszaleć :)
Nie jest tak niegrzecznym typem, jak np. Harry Hole u Jo Nesbo, ale czasem mam wrażenie, że z Holem szybciej bym się dogadała.
Wallander bywa drętwy do bólu i to jest niesamowite, że jest jednocześnie tak fascynujący.
Zaczęłam czytać "Obfite piersi, pełne biodra" Mo Yana, zwanego przez znajomą Yo Manem ;)
Żarty na bok: męczę się okrutnie, bo dziwna to lektura. Ale się zawzięłam i basta. Chwilami czytam kilkanaście stron jak zaczarowana, widzę ten daleki świat, widzę siedem sióstr podczas połowu krewetek w rzece. Niestety zaraz widzę sceny tak okropne i czasami tak niezrozumiałe, że muszę wyłączać wyobraźnię. Niestety bądź stety Mo Yan pisze bardzo sugestywnie.
Nie napiszę na razie nic więcej, bo książki jeszcze nie skończyłam.
Trochę to by było głupie już ją recenzować :)
Mój kochany M. już dwa razy zaglądał do Empiku, żeby kupić mi drugi numer Kukbuka. Nie ma jeszcze, bu.
Za to kupił mi pierwszy numer polskiej edycji Harper's Bazaar.
Bardzo ładna gazetka :)
Niestety ważnej, ciekawej treści, tym bardziej o walorach literackich, jakoś za wiele tam nie ma. Wbrew szumnym zapowiedziom.
Interesujący wywiad z Amelie Nothomb, dające się przeczytać resume pracy twórczej Davida Bowie.
Plus zdjęcia, no ładne, ładne, nie powiem, reklamy (milion), maszynka taka do shoppingu trochę. Nie ma o czym gadać i na pewno nie zostanę stałą czytelniczką.
Zrobiłam też zakupy książkowe. Denerwują mnie te wszystkie promocje, bo nie umiem z nich nie skorzystać ;D
Zwłaszcza, jeśli akurat przecenione są książki z Wydawnictwa Czarne. No a znowu były... ;)
Poza ofertą tego wydawnictwa, załapała się tylko Camilla Lackberg. Wydawnictwo Czarna Owca zresztą ;D
Fabrykantka aniołków, Gdzieś dalej, gdzie indziej, Gulasz z Turula, Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy
Piknik fryzjerow, Tequila Oil, czyli jak się zgubić w Meksyku, Teresa, Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji
No i w końcu zrobiłam korale dla Miry :) Z okazji mojej pierwszej blogowej wymianki.
Musiały mi nieco łapki, osłabione grypą, mocy nabrać, żeby ugniatać to fimo. Fumelować znaczy :)
Teraz szukam zdjęcia, które Mira wkomponuje w cudny scrapbookowy kolaż. Na wymianę.
Słabo mi idzie to szukanie, bo chciałabym, żeby to było zdjęcie Bazylątka i co zaczynam oglądać jego fotki, to w ryk i po szukaniu...
:(
Ech...
Łepetyna boli, trza mi pod kocyk znowu.
I błagam o pomysł na odrapany nos :)))
Pucio! ;D
Wasza fu
*I*
V
pomadka bezbarwna do ust. w sensie na nos :)
OdpowiedzUsuńBam się w czoło!
UsuńNo oczywiście, przecież kiedyś spróbowałam i działało!
Dzięki za wyleczenie mnie ze sklerozy przy okazji :)))
Nie rycz Pucia!
OdpowiedzUsuńA nos zamiast wycierac to plukac powinnas, to by sie nie krostopatowal.
Wydawnictwo Czarne tez baardzo lubie, tylko u mnie nie ma ;)
Ty a nie masz gdzies aloesu? Albo sasiedzi nie maja? Bys sobie taki listek odlamala i w nos wcierala, to cuda czyni.
UsuńJak płukać? Nie lubię wlewać sobie niczego do nosa, bo się krztuszę ;)
UsuńAloesu ni mom, sąsiadów taka odrapana nachodzić też nie będę.
Uszminkuję se ten nos i będzie gucio oraz pucio :)
No sa takie dzbanuszki do plukania nosa, przywiezc ci? ;);)
UsuńNo to sie sminkuj i pucio ;)
Dzbanuszki?
UsuńNie, wiesz co, ja się idę schować, Ty mi chcesz kuku zrobić, na pewno! ;D
Pucio!
hej kochana! no podoba mi się post caaaaaaaaaały!:)
OdpowiedzUsuńobdrapany nos powiadasz? uch;/
książeczka Mimi już przeczytana u mnie:))) na pewno będę do niej wracać. Co do Harpera to ostatnio zastanawiałam się nad zakupem, ale nie kupiłam, czyli chyba dobrze? :) tak myślałam, że to nie będzie WOW! a na Vogua też czekam niecierpliwie:)))
a te korale! jakie boskie kolorki:)))))))))))
skąd Ty kobitko takie korale znajdujesz?
buziaków milion
Do oglądania jest nienajgorszy, ale najwięcej w nim takich rzeczy kojarzących się mi z magazynami shoppingowymi. Hm.
UsuńOczywiście jest to kwestia gustu i może się podobać. Może to kwestia oczekiwań?
Jest ładnie, starannie, elegancko wydany.
Ale jak mam się już szarpać na takie wydatki ;) to raczej kupię Twój Styl :)
Korale robię siama siama siama z modeliny :)
Miodek - taki wynalazek z Oriflame, bardzo skuteczny. Albo rzeczywiście bezbarwna pomadka do ust np. "niweja", jak mawiała babcia:)przecudnej urody notes. A co do przecen książkowych, to naprawdę utrapienie, ale jakże miłe:) dużo zdrowia życzę
OdpowiedzUsuńNiweją se uszminkuję nochala :) Uwielbiam to słówko i mam pomadkę ochronną właśnie Niweji ;D
UsuńJeszcze "niweła" brzmi dobrze!
Dzięki za zrozumienie w kwestii utrapienia książkowego, wyczytuję sobie z tego duuuuuuużo dobrego o Tobie ;)
Kukbuk dopiero od jutra będzie dostępny :)
OdpowiedzUsuńHa!
UsuńMam dobrze poinformowane blogowe koleżanki.
Dzięki, Karla :)))
ja wazelina smaruje i pomaga,,,,,zdrowia zycze
OdpowiedzUsuńnos smaruje
UsuńDobrze, że napisałaś, bo już obnażałam łokieć ;DDD
UsuńWazelinka tojeto! Czystej nie mam, ale jest w składzie pomadki ochronnej do ust :)
Hołk Odrapany Nosie,
OdpowiedzUsuńTo mówię ja Czerwony Kulfon, ja się nacieram coldcream-em avene, pomaga! :)
Ale trzeba szpacheleczką, szpacheleczką, grubiuteńko, nie żałować, jest ulga, nie szczypie, nie złuszcza się człek, Albercik, to działa jednym słowem! ;)
Kocham Wallandera i całego go łyknęłam prawie, prawie, bo... te ostatnie "Wallandery" (dwa) okropne są, sypię się detektyw, zdrowie mu szwankuje, pamięć, dobitka na maksa, chłop mnie streścił, bo ja z tej miłości nie dałam rady sama...
Nesbo kocham tysz, ale ostatnio z Robertem Harrisem odpoczywam trochę od tych skandynawskich krwiopijców, "Archangielsk" jest super-extraśny, zwłaszcza dla przykutych do łoża i puchowej kołderki :)
Dzięki za recenzję bazarq, miałam taki być modny lachon i zanabyć, to już nie zanabędę...
Się kuruj Psze Pani! Zdróweczka! :)
Koral bossski, że o dżizys!!!!!!!
Hołk Czerwony Kulfonie, czy Wasz szaman też nie radzi sobie z tą durną grypą? Bo naszego chyba trza będzie powiesić ;)))
UsuńSzpacheleczką, qrde... Nie mam, ale mogę nożem ;D
Może to dobrze, że Wallander się starzeje? On jest do bólu ludzki, aż wnerwiająco, bo człek by se o super-hirołz czytał, a tu zonk, to jest o zwykłym Kowalskim.
Harrisa nie znam, jest już zapisany w czerwonym notesidle :)
Też się połasiłam na modne lachoństwo i zobacz, rawie 12 złociszy umiem lepiej w siebie zainwestować. No ale na okoliczność chorobowej tępoty jest nienajgorzej.
Koral sama zrobiłam i mam jeszcze materiał, więc...
:)
Szamana my pociągnęli ... za konsekwencje!:)
UsuńZ Wallanderem, się troszkę spodziewałam, tak musiało być, musiał się zestarzeć, ale kochałam go bardzo, także żal... ale...o, mój smutku, takie życie!
A Harris to ten od "Ghostwritera", dobrze on pisze, powiem Pani, "Ghostwriter" udany, "Indeks strachu" jeszcze udańszy a "Archangielsk" najudańszy!
A z tymi koralamy to powaga normalnie?
Bo się kurka kurka podekscytowałam! ;)))
No i wstyd, bo Ghostwritera to ja tylko oglądałam.
UsuńNo ale dziś przyszły książki, które mi na miesiąc albo i dłużej muszą wystarczyć, więc za szybko nie przeczytam. Chyba, że na kindla znajdę, o.
Albo audiobooka, o! Se posłucham w środkach komunikacji miejskiej, jak nie da się z książką usiąść.
Siadam jutro i robię te korale :)
Droga Pani Fu,
UsuńWzruszonam!!!
Ale, jak mawia mój Padre, za darmo to boli gardło... ;)
Proszę więc wyimaginować sobie cóż ach cóż mogłoby być zadośćuczynieniem za te cudeńka- piniądz (że tak prowokacyjnie zapytam ;), emalia urocza,uroczy staroć, whateva???:))))
Sama ręką własną nic nie umiem, zatem nic nie wykonam...
Proszę coś podpowiedzieć, Droga Artycho! :) Bardzo proszę.
Coś zabawnego, urocza ceramika...?:)
Usuń"Obłoczka" nie mam.... buuuuu
Ale bez histeryji, bardzo proszę ;D
UsuńPodoba mi się pomysł, że whateva, ale i przy nim się nie upieram.
Damy kuralom imię "Boli Gardło" ;) i będzie gicio :)
Bo tak w ogóle one, te korale, to nie jest żadne wielkie halo :)
"Helooooooł", że zacytuję klasyka, one, te korale znaczy, to jest wielkie halo!!!
UsuńWhateva to był najlepszy wybór, także komplementy dla Paninej intuicji!;)
Wprawdzie nie wiem jeszcze dokładnie cóż to będzie, ach cóż, ale pomysł już w zarysie, już widzę oczyma duszy mojej piękniutkie, tłuściutkie, atrakcyjne whateva! ;)
Ekscytacja koralowa rośnie, puls mi przyspieszył, jest radosne oczekiwanie na efffekt!:))))
Zrobię, zrobię i jutro zdjęcia mailem dostaniesz :)
UsuńI nie ma o czym gadać.
Czy Ty wiesz, jak ja się cieszę, gdy się Wam moje fimo-wypocinki podobają?
Nie ma lepszej nagrody :)
Oj to niedobrze, ze i Ciebie choroba dopadla:( Na wykonczony katarem nos mam dwa sposoby:
OdpowiedzUsuńPierwszy to krem z apteki: Bepanthen (Wund- und Heilsalbe) lub masc przyspieszajaca gojenie ranek.
Drugi to krem Elisabeth Arden Eight Hour Cream. Szarpnelam sie na mala tubke w tamtym roku, i sluzy mi do dzis.
Uzywam go jednak tylko do bardzo suchych miejsc na twarzy:-) Niezawodny!
Szybkiego powrotu do zdrowia zycze:-)
Ty też? Łups, niedobrze... :(
UsuńKuruj się i sił życzę :)
Nie mam już serca ganiać M. do apteki, do księgarni, po chusteczki, po cokolwiek. Będę się smarować tą pomadką ochronną.
Kiedyś zawsze miałam taką maść na ranki z apteki, w jednorazowych saszetkach taką.
Bo nasz nieodżałowany Bazyliszek nas drapał :)
Odkąd został tylko Rudi Bombel, rączki i nóżki mamy nienaruszone.
Wolałam chodzić podrapana i wysmarowana maścią, ale to se ne wrati :(
Co do kremu Ardenki to ja bym chyba go i z 5 lat miała, bo mam tłustą cerę i tylko czasem takie paskudztwo ją wysusza :)
Dzięki!
Kochana Fu... też mam zawsze odrpanay nos... i znam na to tylko dwa sposoby stosowane na raz: bardzo delikatne chusteczki, najlepiej takie wyciągane z pudełka (polecam regine) i na nosek często i w sużych ilościach najzwyklejsza w świecie wazelina. Nie żadne kremy itd, tylko wazelina i mi to zawsze pomaga, nos się śeiwci, ale na serio nic tak nie przynosi ulgi :) od kremów aż szczypie :)
OdpowiedzUsuńa ja też mam dobry wiatr :) nie mam tylko pierwszej części i strasznie żałuję :( buziaki, wracaj szybko do zdrowia...
A jakże, były chusteczki z balsamem. Jeno zużyłam cały kartonik w kilka godzin i w oczy zajrzało mi widmo bankructwa na chusteczkach ;D
UsuńJadę więc z najdelikatniejszym jaki był papierem toaletowym i tak ponad rolkę dziennie...
Szczypie jak szczypawka od kremów, potwierdzam. Aż łzy ciekną ;)
Teraz się już elegancko świecę od pomadki niwejowej i jest chyba topsz :)
Napisz u Mimi w komentarzach o tym, jak bardzo Ci zależy na I części. Może ktoś ma dwa egzemplarze. Może zdarzy się cud, ktoś się zlituje? :>
Serio mówię i wiem, co mówię, howgh! ;)
ooooch sa cuuudowne!! wyslij kilka zdjec to ci album zrobie caly!!!!!! a na nos to na noc gruba warstwa nivea i zostawiasz :) rano skora jak nowa!!!! :********
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWiesz, że one nie są jakieś mega super hiper doskonałe i przy linijce to nie umiem robić i że to raczej taka tam radosna twórczość i jak Ci się nie będą podobały, to się nie pogniewam...
Na żywo w sensie.
Więc na razie nie piskaj, mała ;D
Ze zdjęciami się w końcu zbiorę w sobie i znajdę.
Ale ryczę ciągle i nos mam coraz bardziej czerwony.
ja jestem przeciwniczką linijki a fe więc tym lepsiejsze! :P No już nie rycz głupia!
UsuńNo już się troszkę uspokoiłam...
Usuń;D
Piękne korale! I zazdraszczam książkowych zakupów, i to jeszcze w takiej ilości!! Przeczytałaś Hugo-Badera, co kiedyś pokazywałaś? Jak wrażenia?
OdpowiedzUsuńJeśli na bieżąco czytałaś jego reportaże z Rosji w Wyborczej, to "W rajskiej..." może Cię rozczarować, bo to zbiór tych reportaży właśnie.
UsuńJa ich nie czytałam, więc teraz połknęłam książkę na raz właściwie.
Rozdział o matkach rosyjskich żołnierzy, szukających swoich chłopców w Czeczenii... no po prostu wali po głowie. I po serduchu. Wstrząsający i aż człowiekowi wstyd, że sobie siedzi w ciepełku i marudzi, że gazetka słaba :(
Reportaż o krymskich Tatarach - aż się w głowie nie mieści, jak można sobie ludzi tak w ramach własnego widzmisię i, tfu, wyższych celów, przeganiać z jednego miejsca w drugie, po drodze odbierając im wszystko, co tylko się da.
Mogę tak długo.
A rozdział o Gazpromie? Perełka.
Nie no, same perły i podziwiam ogromnie Hugo-Badera za to, jak dociera do tych ludzi, za odwagę, normalność, ogromną wrażliwość. I za to jak pisze.
Polecam jego WSZYSTKO :)
Fu jesteś mistrzem KORALI - dawno takich smacznych nie widziałam!
OdpowiedzUsuńNas grypa też zjada od środka... brrr
Coś trzeba z tą grypą zrobić. No za dużo cholery jednej wszędzie :(
UsuńZdrowia!
Dzięki za dobre słowa koralowe.
Zrobię jeszcze komplecik i chyba będzie jakieś candy :)
Mam nadzieję, że mój nos nie dojdzie do takiego etapu. Sama jestem zasmarkana, otępiała i w ogóle to mnie rozkłada do reszty, ale syrop cebulowy już się robi. Mam nadzieję, że da radę.
OdpowiedzUsuńSiedzę w domu, ale zapału do czytania aż takiego nie mam. Coś tam podczytuję, ale żeby to ambitniejsze było to nie wiem... Podziwiam Cię za pochłanianie tych książek :)
Pozdrawiam!
Żelikowska
O, przepisa poproszę :)
UsuńTy nie możesz żadnych piguł, tak?
Herbatka z imbirem powinna też być ok.
Kiedyś naszej koleżance robiłam, jak ją głowa bolał, a nie mogła tabletek, bo była przy nadziei :)
http://funita.blogspot.com/2013/02/chwale-sie-i-zale.html
Ja tam bym na tego woga nie czekala, bo tez same reklamy beda pewnie. NA nos to tak jak inni pisza pomadka ochronna albo inne geste tluste, ja klade w takich wypadkach maslo shea z body shopu. Grubo. To zdrowiej!
OdpowiedzUsuńTe reklamy czasem są tak piękne, że nawet nie szkodzi ;)))
UsuńNo ale zaczynają za bardzo atakować.
Odrobinę znam angielskiego i amerykańskiego woga, bo zdarzało się kupić dla podszkalania angielskiego.
I włoskiego odrobinę znam, bo niezwykłe zdjęcia bywają.
No babska gazecina, ale jednak jakoś mnie czaruje :)
HB też mam jakieś egzemplarze z USA i nawet nie są najgorsze.
Nasz jednak za bardzo obrazkowy :(
Z Body Shopu mam aktualnie jedynie hempowy balsam do stóp ;)
zdrowiej kochana... no jedyna pociecha, że możesz sobie legalnie poczytać i polenić sie na chwilkę ;)
OdpowiedzUsuńco do noska, to posmaruj kremem nivea-na początku boli i piecze jak cholera,ale później naprawdę działa... najlepiej na noc,gdy słabiej z niego cieknie :)
p.s.piękna biżuteria :)
Kremu niet, ale pomadka jest :)
Usuńdzięęęęki :)))
no :D no to jestem spokojna :D można szaleć :D
Usuńp.s.mam nadzieje, że zrobią kiedyś nivee w kolorach :D bo kto powiedzial, że będąc chorym nie można błyszczeć :D
bidulo... albo wcale nie bidulo, z tyloma książkami wcale nie masz tak źle;P
OdpowiedzUsuńpromocje internetowe to zło. stacjonarne księgarnie możesz zawsze jakoś ominąć, iść do pracy inną drogą, ewentualnie poprosić męża żeby Cię odciągnął od wystawy albo nie wiem. można. ale w necie to samo atakuje, szukasz rajtuzów, a tu książki z procentem wyskakują. mój portfel jeszcze dodatkowo cierpi przy półkach z książkami dziecięcymi, ale to już zupełnie inna historia. pocieszam się tym, że to całkiem fajny bzik;-)
u nas na obdrapane nocy i wyschnięte usta wazelina i krem nivea na noc. a na katar polecam inhalacje. my mamy taką maszynkę dla dziecia, ale można klasycznym sposobem, nad michę, ręcznikiem się zasłonić i wdychać. nie polecę żadnej konkretnej mieszanki ziół, bo my inhalujemy się mgiełką solankową i czujemy się jak w Ciechocinku;-)
zdrówka życzę.
Do Ciechocinka daleko nie mam :)
UsuńMama mi poleciła inhalacje z amolu, ale jakoś się wzdragam.
Nic to, jutro i tak muszę iść po zakupy, to może tę mgiełkę dostanę?
Dzięki :*
Zjadłabym ją, bo majeranek bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuń