Książki to zło! Nie dość, że od nich się człowiekowi w głowie przewraca i zaczyna marzyć, to jeszcze są drogie i robią bałagan oraz łapią kurz!!! ;D

Jeśli zaglądają tu moi znajomi, to mogą poświadczyć, że książki w naszym domu żyją własnym życiem i sobie chodzą swoimi ścieżkami. Jest biblioteczka w sypialni - zabałaganiona do cna, zarzucona jakimiś papierami, wszystko wymieszane bessęsó; jest miejsce książkowe przy samym spaniu - robi się tam przedziwna piramida, w której ciężko cokolwiek znaleźć i jak w końcu coś się znajdzie, to przy wyciąganiu tego, reszta leci szczęśliwemu znalazcy na głowę; są książkowe miejsca w sralonie: na parapecie, na głośnikach, na kanapach, na podłodze - no czy to są normalne miejsca na sterty tomiszczy?; na dodatek rosną nam słupy "lub czasopism" i o ile głupiutkie babskie wywalam co jakiś czas bez żalu, to wnętrzarskie, lajfstajlowe i podróżnicze oraz wojskowe mojego męża, a także wszystkie Polityki od kilku lat zbieramy jak jakieś skarby. Niedługo książki nas stąd wyprą i zamieszkamy na wycieraczce. A jak nie książki, to kurz, który się na nich zbiera, który włazi pomiędzy te wszystkie sterty i piramidy i ciężko go stamtąd wyplenić. Staram się jak mogę, ale coraz częściej przegrywam tę nierówną walkę.
I wiecie co? I trudno, mam to gdzieś. Mogę mówić, że mam tak samo jak ś. p. Zygmunt Kałużyński, bo kiedyś w jakimś wywiadzie przyznał się do tego, że właśnie tak to u niego w mieszkaniu z książkowym kurzem i bałaganem było ;)))

Zamówiliśmy niedawno następną partię tych narzędzi szatana i tylko jakoś nam się nie zauważyło, że jedna z książek jest w sprzedaży od 7 lutego, więc musimy poczekać. Jeszcze 2 tygodnie!!!! Nie wytrzymam! Na czym ja będę kurz zbierać?! ;)

Marzy mi się domowa biblioteka z prawdziwego zdarzenia, oszklona, żeby powstrzymać roztocza przybierające formy tzw. kotów i pytonów przed osadzaniem się na księgozbiorze. Małe półeczki na książki są dla mnie doprawdy śmieszne (cyt. za Andrzejem Mleczko). No, może jedna gdzieś przy miejscu do czytania, jako podręczny księgozbiór. O taki np.:





No i dziś zostanę przy temacie podręcznych księgozbiorów, bo domowa biblioteka to temat oddzielny i nieskończony. Zacznę go innym razem i naprawdę się przyłożę. Bo czym więcej kurzu, tym bardziej się trzeba starać ;)))








6 komentarzy

  1. Kasia z Podlasia30 stycznia 2012 15:59

    w niektorych sie po prostu zakochalam, ale nauczona doswiadczeniem juz nawet cen nie sprawdzam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ranisz me uczucia, malęka! ;) Bo niektóre półki można sobie zrobić samemu, o! Ostatnie, np. ze sklejki, pomalować, zawiesić. Drugie: z pomalowanych skrzynek, niekonieczne ze stelażem. Szósty regał: prosta stolarska robota, a Ty dodajesz do niej swoje książki i resztę klimatu ;)
      Jutro o czymś, na co można się cenowo skusić od czasu do czasu. :)

      Usuń
    2. Kasia z Podlasia31 stycznia 2012 16:05

      to mi zrob :F

      Usuń
    3. Ale samemu zrobić sobie mebel, choćby półeczkę, to taka przyjemność! Nie chcę Ci jej odbierać :)
      Widziałam w sieci fajne półki na książki zrobione z... książek!

      Usuń
  2. w jednym z mieszkan, telewizor stoi na kilku stertach ksiazek.
    i zeby wziac jedna ksiazke, to inna trzeba te dziure zalatac.
    ryzykowne, ale i pomyslowe, bo nie ma balaganu ;)


    sie_wez

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może te książki to tylko dla lansu i tak naprawdę nie są wyciągane, bo nie są czytane?
      Nie podoba mi się ;)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. Każdy komentarz jest mądry i potrzebny! Kocham komentarze!!! ;D

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Instagram