Zakręcona, zakręcona
poniedziałek, 5 listopada 2012
Dzięki Wam za słowa wsparcia, bo były mi potrzebne z każdej strony. Nie wiedziałam, że taki ze mnie miękiszon. Myślałam, żem silna baba i na góralkę się nadaję, a tu dupa. Rozsypka.
Ale się zbieram. Jakoś to wszystko płynie i nie ryczę już 7 razy dziennie.
Jestem po leśnych przygodach, po pierwszych w życiu zebranych własnoręcznie maślakach (bo dotychczas umiałam zbierać tylko podgrzybki, borowiki i kurki), po przedzieraniu się na czworakach przez zagajnik i po wynurzeniu się z zagajnika z liściem... nie, nie na głowie, a tam, gdzie "biblijnie" znajdował się listek figowy! ;D No bardzo śmieszne :P
Miałam też okazję obserwować dwa małe wiejskie kociaki żyjące sobie szczęśliwie i buszujące w stercie drewna na zimę. Na razie żaden z nich nie zamieszkał z nami, ale kto wie?
Z tej samej wsi mam w domu perliczkę. Niestety nie biega nam żywa po głowach, a czeka na natchnienie kulinarne w zamrażalniku. Nigdy nie jadłam perliczki...
Las, grzyby i kociaki chciałam dziś Wam wrzucić na bloga, ale zostały na pędraku, który został w domu, bo znowu jestem okrutnie przeziębiona i zakręcona i sto razy przekładałam pędraka, żeby go dziś ze sobą wziąć i - oczywiście - nie wzięłam :/
Widziałam się w końcu z Mamą i jestem przez Nią wytulona, wycałowana, wykochana i uraczona sandaczem zapiekanym w rydzach :)))
Widziałam się z moimi dwiema najkochańszymi przyjaciółkami i dostałam od nich porcję miłości i kopów w tyłek w odpowiedniej proporcji.
No i w końcu mam w domu trzy cudne książkowe zdobycze, od których nie mogę się oderwać.
Myślę, że od jutra możecie liczyć na mój powrót do prawdziwego blogowania. Jest mi to potrzebne i na nowo tego chcę i o tym myślę i potrzebuję tylko trochę rozbiegówki :)
Przypominam, że jeszcze tydzień trwa candy:
Planuję następne prezenty, gwiazdkowe dosłownie i jak się wyrobię, to będą dla Was dostępne za tydzień z kawałkiem :)
A to moje książkowe cuda!
Mam nadzieję, że będę z nich miała milion inspiracji i tyle samo uciechy. Na razie wspólnie z M. łykamy powoli, po kilka grafik dziennie, Opowieść o dwóch miastach Vahrama Muratyana. Zabawa jest pyszna :)
No to hipsterski buziak i do jutra! ;D
Wasza momentálně nepřítomna
fu :)
Jestem zla, zla kobieto... ;) Wlasnie skrobnelam Ci maila. :*
OdpowiedzUsuńNadrabiam zaległości i na pewno odpiszę :)
Usuń:*
świetnie,że Wracasz :))) buziaki
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa :) Potrzebuję motywacji, bo ciężko wrócić do blogowania po przerwie. W głowie jakoś pusto ;)
Usuńsuper Cie widziec, ee znaczy czytac ;)
OdpowiedzUsuńA jakie Wy macie suuuuperrrrrrr zdjęcie!!!
UsuńNo jestes w koncu :):)
OdpowiedzUsuńWiejskie kotki mowisz? Aaha
;)
UsuńPotrzebuję jeszcze czasu...
Hipster jest czad, choć słowo "czad" nie jest zbytnio hipsterskie, hipsterski jest za to złoty kolczyk :)
OdpowiedzUsuńA może wszystko, co niehipsterskie jest arcy-hipsterskie? ;D
Usuń