Wciąż nie mam koncepcji, jak zacząć Wam opowiadać o Bieszczadach, które mnie totalnie pochłonęły i które ja jakoś dziwnie wchłonęłam i nie chcę wypuścić ;)
Choć z drugiej strony chcę, bo tyle wrażliwych, życzliwych i kochanych dusz poznałam dzięki blogowaniu, że nie mogę tylko dla siebie tych wszystkich górskich wrażeń zatrzymać. Trzeba się podzielić, tak nakazuje serducho :)

Całkowicie mnie dziś rozwalił wpis Anity... Ludzie, ja jestem w pracy, ja się nie mogę rozbeczeć!!!

Zamiast od gór, powinnam zacząć od spotkanych w Bieszczadach ludzi, ale to jest najtrudniejsza z trudnych sprawa... I musi poczekać, przede wszystkim na to, aż w końcu wyślę do naszej przecudownej Gospodyni, Zosi, obiecany, PRAWDZIWY, list.

Więc zacznę od naszej pierwszej wyprawy czyli od Połoniny Wetlińskiej.
Poszliśmy chyba najłatwiejszym szlakiem - od Brzegów Górnych do Przełęczy Orłowicza i w dół, ze względu na towarzyszącą nam 7-letnią Idę. Teraz się z tego śmiejemy, ale kto wiedział, że to Ida okaże się najtwardszą zawodniczką i nawet cienia zadyszki nie dostanie, gdy my będziemy spływać potem w totalnym upale ;D
Ida szlakiem nie szła, ona ten szlak przetańczyła ;D


Kiedy wychodzisz z partii lasów porastających zbocze Połoniny Wetlińskiej widzisz właśnie zaczątek tego szlaku i, wzorem już tam odpoczywających, przystajesz czy przysiadasz na chwilę, żeby złapać oddech, napić się wody i powiedzieć wielkie i roześmiane DZIEŃ DOBRY! Ludziom i górom, które już prawie możesz oglądać z góry właśnie, a nie z perspektywy małej ropuszki, jak dotychczas ;)))



Jeszcze kawałek, jeszcze troszeczkę i dotrzesz do Chatki Puchatka, Wędrowcze ;)
Uwaga, kłębi się dziki tłum, a piwo kosztuje 10 zł ;D



Jeszcze kawałek, troszeczkę i widzisz, co Cię czeka. I niezmiernie Cię to cieszy, ale nie zamierzasz się spieszyć!


 




Uwaga - pogoda nawet w tak niskich górach potrafi się zmieniać z minuty na minutę, co pokazują te zdjęcia.
Porządne buty trekkingowe (to moje, tak: dziecięce, ale pasują na moją stopę rozmiaru 38 i są śmieszne, takie Hobbickie i musiałam je kupić, phi ;D) to podstawa (choć i wędrujących boso widzielim!), coś nieprzemakalnego na grzbiet plus polar też tony nie waży i warto mieć w plecaku. O wodzie czy czekoladzie nie wspominam, choć niektórym widocznie do głowy nie przyszło :(
Tak samo, jak niektórym do głowy nie przyszło, dlaczego wnosi się skromną opłatę za wejście do PARKU NARODOWEGO! I głośno wyrażali swoje oburzenie, że to skandal i zdzierstwo... Żal :/

Nas zmoczyło okrutnie i straszliwie się po tej wyprawie przeziębiłam. Ale byłam twarda, nie rozczulałam się nad sobą i jeszcze trochę połaziłam :)
Poniżej to nie moje nogi, a męskie egzemplarze.
Jak ta lala, prawdaż? ;DDD



No właśnie, a to zjawisko poniżej na nas czekało się czaiło... I nas w końcu dorwało.

S. Soyka:

"Otchłań nie ma nogi,
Nie ma też ogona,
Leży obok drogi
Na wznak odwrócona.
Otchłań nie je, nie pije
I nie daje mleka.
Co robi otchłań? Otchłań czeka
"



Po dłuższym czasie było tak:



I tak:



A tej sośnie, a może jodle, a może świerkowi ;D to i ulewa nie pomoże, ale malowniczy jest, że hej! 
 

  
Za to łąki odżyły i nabrały soczystych kolorów.

 


Wrzosowisk w bujnym rozkwicie jeszcze nie było, ale mieliśmy ich przedsmak, jeśli chodzi o kolor ;)


Hłe, hłe, po tej ulewie nawet Suche Rzeki nie były suche!
To tabliczka na Przełęczy Orłowicza i tu zaczynało się przyjemne, choć błotniste tego dnia zejście z Połoniny Wetlińskiej.
 


A ta łąka przywitała nas już na samym dole. Zaraz obok niej mały bar z przesympatycznym i znającym - a jakże! - naszą Zosię właścicielem.
Rozbawił nas serdecznie, gdy zamówiliśmy po piwie, a on odrzekł, że dziś sprzedaje tylko wchodzącym, a nie schodzącym z połonin ;DDD



Ech, tu już mi się włączała jakaś tęskność i chciałam z powrotem na górę! ;D




No ale obiadu też mi już się chciało :)
W Bieszczadach dają jeść dobrze i będzie o tym więcej, choć zdjęć brak. Jadłam, a nie pstrykałam, no! ;)

Od razu muszę walnąć skruchę, że zdjęcia są, jakie są. Po pierwsze nie wzięłam krótkiego obiektywu, a długi niestety bardziej nadaje się do szczegółów, niż panoram i znacznie ogranicza pole widzenia. Po drugie: uparłam się na manuala, a trzeba było, przy błyskawicznych zmianach pogody pstrykać na automacie.
Trochę bez sensu jest co chwilę przystawać i zmieniać ISO, balans bieli, migawkę, przysłonę, tryb zdjęć itp., bo chce się coś sfotografować, a nagle nadeszły albo odeszły chmury...
Gópja ja!

Na dodatek skleroza i brak organizacji sprawiły, że na Połoninę Caryńską, na objazd po cerkwiach i wycieczkę do skansenu w Sanoku również zabrałam ten durny długi obiektyw i dopiero, gdy M. szedł na Tarnicę, to mnie oświeciło, że dosyć tej męczarni!
Gópja ja razy pięć!

Ale najważniejsza jest sama wędrówka, a ta mnie po prostu zafascynowała, wciągnęła, wyciszyła i dała potężnego kopa w zad, żeby się nie poddawać. Tak ogólnie, nie tylko na jakimś stromym podejściu.
Chcę przejść jakiś szlak sama w przyszłym roku, to będzie magiczne!
Przyjadę jeszcze lepiej przygotowana, bo o nastawienie się nie martwię, skoro 2 dni po Wetlińskiej z gorączką, katarem i bólem gardła weszłam na Caryńską i byłam jeszcze bardziej zachwycona...

Ech, mówię Wam, jedźcie w Bieszczady. Tak po cichutku, dla siebie i dla gór i dla niesamowitej przygody, która kolejny raz czeka tak blisko, a nie w jakichś Azjach czy innych Ekwadorach :)


Nie czytam i nie poprawiam tego wpisu, niech stanie się żywioł i od serca.
Choć jeszcze tyle rzeczy nie chce wyjść na powierzchnię...
Ale powoli, po troszeńku, Wszystko Wam wyśpiewam!



Po prostu
Wasza fu  :)

^^^^^^   <-  góry ;D




8 komentarzy

  1. wreszcie się doczekałam, już myślałam, że zostawisz Bieszczady dla siebie, w górach pogoda zmienia się często szybko i nagle, tak już jest - tego uczono mnie od dziecka ;), czekam na puste szlaki i klimatyczne foty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Puste szlaki? A co to jest??? ;D
      W Bieszczadzie tłumy. Nie jakieś Zakopiańskie, ale ludu sporo.
      A foty będę sortować, wybierać, obiecuję.
      Może jakaś mi się udała? ;)

      Usuń
  2. bardzo emocjonalny wpis kochana, faktycznie wiele uczuć masz do tych miejsc :]
    też wchodziłam , też umierałam od upału :p
    niesamowite wrażenie robi na mnie ta kultura chodzenia po górach, pozdrawianie się i uśmiech. Ci maruderzy , którym żal parę groszy na utrzymanie parku powinni się wstydzić - ja się wstydzę za takich turystów. Proponuję im pojechać do Zakopca, gdzie gruby góral od siedmiu boleści wyciągnie od nich grube "dudki" i będą całować w tyłek za przeproszeniem tych pijusów, którzy robią im wielką łaskę brrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomnijmy o nich, chyba odczuli spojrzenia wszystkich, którzy słyszeli te brednie. Troszkę coś może zaświtało we łbach...
      I pamiętaj, że jak będziesz chciała nad Zalew, to ciocia fu ma namiar na bezludną prawie miejscówkę, no ;)

      Usuń
    2. w sumie masz rację ,szkoda życia na takich
      ok zapamiętam :]ciociu Fu hahaha

      Usuń
    3. ;D
      I namiar na żarełko pyszne i śliczne w ciekawych okolicznościach rodzinnych Ci podeślę. Bo Tobie się takich namiarów "sprzedawać" nie boję!

      Usuń
  3. Bieszczady jeszzce przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś konkretny plan czy po prostu marzenie do spełnienia? :)

      A tak w ogóle, to witaj, Joasiu :)))

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. Każdy komentarz jest mądry i potrzebny! Kocham komentarze!!! ;D

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Instagram