Dzień, w którym wszystko się kończy...
sobota, 23 czerwca 2012
Brzmi dramatycznie, prawda? Aż człowiek zaczyna rachunek sumienia robić ;D
A chodzi o taki dzień, kiedy odkrywacie, że:
- na kartonowym kółku smętnie zwisa ostatni listek papieru toaletowego, a zapas zniknął w tajemniczych okolicznościach, pewnie koty zjadły,
- mleko wyszło, a bez mleka nie umiemy wypić kawy i czujemy zbliżający się atak paniki,
- odżywkę do włosów trzeba z buteleczki, przepraszam za wyrażenie, wypierdzieć i to, co się uda wydobyć, starcza tylko na pół głowy, w związku z czym połowa koafiury się nam puszy jak kretynka,
- skończyły się rzodkiewki, a przecież ostatnio żywimy się głównie rzodkiewkami (podkład pod rzodkiewki czyli chleb z masłem się nie liczy!),
- odpalacie telewizor, żeby sobie brzęczała gdzieś w tle ulubiona Kuchnia TV, a zamiast tego programu jest śnieżyca; na stronie www dostawcy tv kablowej nic na temat zniknięcia nie piszą,
- i nagle w ogóle odkrywacie, że czeka Was dziś dzień taszczenia siat, bo w zasadzie wszystko inne się kończy: koci piasek, kocie jadło, pasta do zębów, woda, cytryny, mydło do rąk (o, M. już chyba rozcieńczał, bo mi psikło aż na kolano!), zapałki, a nie, zapałek nie używamy. No wszystko "jedzie na oparach" ;D
Jedyne fajne rzeczy w takich zakupach to takie, że można poparadować odrobinę ze swoją ulubioną torbą na zakupy i wąchać bezkarnie siedemdziesiąt płynów do płukania, jeden po drugim, bo poprzedni kończący się, (a jakże!) Wam się już właściwie znudził.
Powiedzcie, też tak macie? ;D
To chwytajcie swoje wypasione zakupowe kosze, Wasze mercedesy wśród toreb na sprawunki i spotkamy się w Lidlu, co? ;DDD
A po zakupach może jakaś kawa z tartą truskawkowo-waniliową? :>
Trzeba sobie wynagrodzić to spalanie kalorii pomiędzy sklepowymi regałami, o!
Sprawnych, udanych, ekologicznych i ekonomicznych
zakupów życzę,
Wasza fu :)
lekko, zabawnie i aż uśmiecham się do monitora:)dzięki:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki, Dobra Duszo :)
UsuńMam nadzieję, że u Ciebie niedługo fajne zakupy zrobię!
ja też mam nadzieję, ale idzie jak po grudzie:)czy jak to tam:)
UsuńBo na pewno starasz się, żeby było idealnie i ja to rozumiem. Trzymam kciuki i na bieżąco sprawdzam. Ta ceramika w grochy mnie tak korci... ;D
Usuńjest kusząca:) bardzo mi miło, że mnie odwiedzasz:)pozdrawiam ciepło
Usuń:D uśmiałam się. U mnie raczej takie sytuacje się nie zdarzają, zawsze staram się mieć mydło, pastę, cukier i resztę w zapasie ;) Ale na zakupy dwa razy nie trzeba mnie zapraszać ;)
OdpowiedzUsuńMnóstwo ciekawych inspiracji tu znalazłam, więc dodaję do ulubionych i lecę nadrabiać zaległości :)
Pozdrawiam
Monika
Uśmiać się z czyjegoś nieszczęścia? No ładne rzeczy ;D
UsuńCóż, kiedy na porządne zapasy miejsca brak (odwieczna tęsknota za spiżarnio-schowkiem z prawdziwego zdarzenia)...
Cieszę się, że do mnie trafiłaś :)
Uściski,
fu :)
też tak mam, też - zwłaszcza z mlekiem (kawy nie da się bez):D A torby cudne!
OdpowiedzUsuńWitaj siostro, zatem! ;D
UsuńU mnie musi zawsze wystarczyć mleka jeszcze dla kota. Bo jeden zupełnie ten smakołyk olewa, za to drugi staje mi właściwie pod dyszą do spieniania mleka i... dyszy znacząco w oczekiwaniu ;D
BOMBA te torby, jeszcze tylko portfelik zapełnić zaskórnikami męża ;)
OdpowiedzUsuńŻeby się, biedakowi, nie rozsypywały...
Usuń;DDD